Minister edukacji upiera się przy swoim.
Po poniedziałkowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu Rzeczypospolitej Polskiej i Konferencji Episkopatu Polski, strona kościelna wydała komunikat w którym poinformowała o braku porozumienia ws. lekcji religii. Episkopat wyraził sprzeciw wobec proponowanej przez rząd redukcji lekcji religii do jednej godziny tygodniowo przed lub po innych zajęciach szkolnych oceniając to za "nieuzasadnione i dyskryminujące". Zapowiedział, że wobec naruszenia obowiązujących przepisów, strona kościelna będzie podejmować dalsze kroki prawne.
Do tej kwestii odniosła się w czwartek w TVN24 szefowa MEN. Nowacka zwróciła uwagę, że według badań "30 proc. wyborców PiS uważa, że jedna lekcja religii jest dokładnie tym modelem, który powinien funkcjonować". "Nie mówię o innych wyborcach, bo tam poparcie jest znacznie większe" - powiedziała.
Zaznaczyła, że zgłoszone przez Kościół katolicki podczas rozmów propozycje dot. obligatoryjnej jednej godziny tygodniowo religii bądź etyki są "nie do przyjęcia dla nikogo". Nazwała je "rozpaczliwym krzykiem bezradności". "Nie jest rolą państwa dbanie o to, żeby Kościół miał wiernych. To jest zadanie Kościoła" - stwierdziła szefowa MEN.
"Młodzież i ich rodzice mają prawo wybrać taką drogę w kwestiach wiary i sumienia, jaką chcą. Natomiast uważam, że edukacja o wartościach, o filozofii, o religioznawstwie powinna być, dlatego też w czasie rozmów z Episkopatem zapowiedziałam biskupom, że elementy filozofii i religioznawstwa będą wzmocnione w czasie reformy 2026 roku" - powiedziała Nowacka. Jak oceniła, młodzi tego potrzebują, aby żyjąc bardzo chaotycznym czasie móc zrozumieć rzeczywistość i odróżniać prawdę od fałszu oraz dobro od zła.
Dopytywana, czy rozmowy rządu z KEP ws. lekcji religii będą kontynuowane, Nowacka odpowiedziała, że w tej sprawie rząd z wyjątkiem PSL - ma "wspólne zdanie". "Co więcej, Lewica uważa, że w ogóle nie powinno być lekcji religii w szkole" - dodała.
Powiedziała, że MEN szuka takiego porozumienia, które będzie "akceptowalne przez rodziców". Przyznała, że większość rodziców uczniów w szkołach podstawowych, chce, żeby lekcje religii ich dzieci odbywały się w placówkach edukacyjnych. Natomiast decyzja o tym, żeby religia odbywała się na pierwszej lub ostatniej lekcji podyktowana jest względami organizacyjnymi.
Zaznaczyła, że rozporządzenie "musi wejść w życie". Zastrzegła, że "Kościół nie ma prawa weta w kwestii rozporządzeń i funkcjonowania rządu". Dodała, że w jednym z efektów rozmów będzie brak łączenia klas 1-3.
Zgodnie z lipcową nowelizacją rozporządzenia MEN w sprawie organizacji lekcji religii, dyrektor szkoły (przedszkola) będzie mógł łatwiej łączyć na lekcjach religii grupy dzieci z różnych roczników i oddziałów klasowych. Z kolei od przyszłego roku szkolnego w szkołach publicznych nauka religii i etyki ma odbywać się w wymiarze jednej godziny lekcyjnej tygodniowo, przed lub po obowiązkowych zajęciach edukacyjnych. Takie jest założenie projektu, który trafił do konsultacji. Obecnie nauka religii w publicznych szkołach organizowana jest w wymiarze dwóch godzin lekcyjnych tygodniowo, a jeśli chodzi o etykę, tygodniowy wymiar godzin ustala dyrektor szkoły.
Nowelizację rozporządzenia ws. organizacji lekcji religii po petycjach Prezydium Konferencji Episkopatu Polski i Polskiej Rady Ekumenicznej zaskarżyła I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Manowską do Trybunału Konstytucyjnego.
TK orzekł 27 listopada że rozporządzenie jest niezgodne z przepisem ustawy o systemie oświaty mówiącym, że minister edukacji określa w drodze rozporządzenia warunki organizacji nauki religii w porozumieniu z władzami Kościołów i związków wyznaniowych. Rozporządzenie zostało wydane na podstawie tego przepisu. Uznał, że rozporządzenie łamie ten przepis w związku z zapisami konstytucji.
MEN stoi na stanowisku, że postanowienie TK nie wywołuje skutków prawnych. Rozporządzenie zostało wydane zgodnie z prawem i ma moc powszechnie obowiązującą od 1 września 2024 r.
Od redakcji Wiara.pl
Z wieloma tezami można by tu polemizować. Ot, po co powoływać się na badanie sondażowe, skoro rodzice i młodzież decydują chodząc albo nie chodząc na religię? To chyba najbardziej miarodajny wskaźnik, prawda? Zwróćmy jednak szczególną uwagę na stwierdzenie pani Nowackiej, że "Kościół nie ma prawa weta w kwestii rozporządzeń i funkcjonowania rządu". Sęk w tym, że rządowe rozporządzenia muszą być zgodne z obowiązującym prawem. A w prawie dotyczącym religii w szkole mowa jest o konieczności porozumienia. Potwierdził to Trybunał Konstytucyjny. I nie ma żadnego znaczenia, że obecne władze go nie uznają. Rząd po prostu nie ma prawa niczego w tej kwestii zmieniać bez porozumienia - tak zapisano w prawie - z Kościołami i wspólnotami wyznaniowymi. Znaczenie słowa "porozumienie" wystarczy sprawdzić w słowniku. Którym minister od edukacji chyba umie się posługiwać. Jeśli narzucanie przez rząd rozwiązań pani Nowacka uważa za porozumienie, to tylko współczuć. Zarówno samej pani minister jak i ludziom z jej otoczenia.
Poniżej - między innymi stanowisko Kościoła katolickiego i zrzeszającej inne wspólnoty Polskiej Rady Ekumenicznej.