Dlaczego epizod z XI wieku stał się przedmiotem narodowej dyskusji ponad 800 lat później?
12.12.2024 00:00 GOSC.PL
Czasy pierwszych Piastów znakomicie nadają się do wszelkiego rodzaju interpretacji, a nawet manipulacji, bowiem baza źródłowa jest bardzo wątła. Z czasów tragicznych wydarzeń roku 1079, kiedy doszło najpierw do tragicznej śmierci biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa, a następnie do pozbawienia władzy i wygnania króla Bolesława II, zwanego Szczodrym bądź Śmiałym, nie zachowało się żadne źródło. Dopiero trzydzieści lat później o konflikcie między władcą a biskupem wspomniał w kilku zdaniach Gall Anonim. Jego świadectwo jest dość tajemnicze. Nie określa przyczyn sporu i nie pochwala ani „biskupa buntownika”, ani „mszczącego się króla”. Trzeba jednak pamiętać, że kronika Galla nie była dziełem niezależnym. Powstała na zamówienie Bolesława Krzywoustego, dla którego wydarzenia z 1079 roku były z wielu względów niezręczne. Cień rzucony na Bolesława Śmiałego obciążał całą dynastię. Prawowitym następcą wygnanego króla był jednak jego syn Mieszko, a nie brat monarchy Władysław Herman (ojciec Bolesława Krzywoustego), który przechwycił wówczas władzę. Poza tym w kraju powstawał właśnie kult biskupa Stanisława, promowany przez kurię krakowską. Wprawdzie do kanonizacji było jeszcze daleko, ale ciało zmarłego hierarchy zostało już w 1088 roku przeniesione na Wawel.
Kanonizacja biskupa Stanisława w 1253 roku i ogłoszenie go patronem Polski w naturalny sposób utrwaliło wizję jego konfliktu z królem w wersji hagiograficznej. Przez stulecia uznawano powszechnie, że święty słusznie upominał władcę z przyczyn moralnych i został – albo przez niego samego, albo nasłanych przez niego siepaczy – zamordowany w kościele na krakowskiej Skałce. Częścią ceremonii koronacji każdego kolejnego króla stała się jego procesja pokutna na Skałkę, a sarkofag z ciałem patrona Polski umieszczono w głównej nawie katedry wawelskiej.
Pod koniec XIX wieku jednak mocno zakwestionowano tę interpretację wydarzeń. Najpierw uznano, że król Bolesław był władcą wybitnym, więc atak na niego był niekorzystny dla Polski. Potem powrócono do niejednoznacznego sformułowania Galla, które mogło sugerować, iż biskup był nie tylko buntownikiem, ale wręcz zdrajcą. Uznano więc, że zapewne knuł przeciwko władcy w porozumieniu z Niemcami. Za tę haniebną zdradę został słusznie skazany na karę śmierci. Jego zgon nie był więc wynikiem morderstwa, lecz zgodnej z prawem egzekucji. Dyskretnie przy tym pomijano fakt, iż w żadnym źródle nie ma wzmianek o rzekomych konszachtach biskupa z Niemcami. Nie tłumaczono także, że w XI wieku nie było sądów w naszym rozumieniu, jako odrębnych, niezależnych instytucji. Nie odbywały się jeszcze nawet tzw. roki sądowe – coroczne rozprawy pod przewodnictwem panującego, organizowane podczas jego objazdu kraju. Nie było też spisanego prawa. Prawem była wola władcy, a wyrokiem mógł być po prostu jego rozkaz. Rozróżnienie między egzekucją a morderstwem jest więc tu właściwie niemożliwe. Jednak nawet jeśli uznamy, że Bolesław wydał w tej sprawie wyrok, to nie można takiego wyroku uważać za rezultat obiektywnej analizy dowodów przez niezależnego sędziego.
Wszystkich okoliczności wydarzeń z 1079 roku zapewne nigdy nie poznamy, podobnie jak kulisów innych wydarzeń z tamtych czasów. Pozostaje pytanie, dlaczego właśnie ten konflikt władcy z biskupem wciąż wzbudza takie emocje. Spory uczonych były wyrazem starcia odmiennych koncepcji ideowych wizji historii. Nieprzypadkowo naukowej rehabilitacji króla dokonano na przełomie XIX i XX wieku, gdy w Europie rosły w siłę nurty nacjonalizmu, a silne państwo wydawało się wartością na wskroś pozytywną. Po II wojnie światowej doszła do tego programowa krytyka Kościoła. Siłą rzeczy z kolei „obrona świętości Stanisława” stała się wtedy „moralnym obowiązkiem” przeciwników ustroju. Czytając jakąś książkę naukową, musimy więc zwracać uwagę na to, w jakiej epoce powstała.
Leszek Śliwa Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”. Prowadzi także stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu” pracuje od 2002 r. Autor pierwszej w Polsce biografii papieża Franciszka i kilku książek poświęconych malarstwu.