W wieku 62 lat zmarł Jan Furtok. Był wicekrólem strzelców Bundesligi, a nowy stadion w Katowicach prawdopodobnie otrzyma po nim imię. Ale nie o tym jest ten tekst.
26.11.2024 22:22 GOSC.PL
Przypisywanie piłkarzom roli większej, niż odgrywają na boisku, czasem budzi irytację. Jeśli jednak piłka nożna – jak powiadają sportowi filozofowie – bywa opowieścią o losie, a może i wielką metaforą życia, ukrytą pod powierzchnią wyników, tabel czy statystyk, to i piłkarz staje się bohaterem tego rodzaju opowieści.
Miriady chłopców, których kosmos rzucił na ziemię w konkretną szerokość i długość geograficzną, prędzej czy później znajdują własną „dziewiątkę”. Ponieważ pojawiłem się na świecie w mieście Korfantego, Kukuczki i Furtoka (podaję współrzędne szpitala: 50.26873585 i 19.03910948309113), w latach 80. minionego stulecia moją „dziewiątką” był Jasiu. Żaden pan Jan, tylko Jasiu – tak wszyscy go nazywali – starszy ode mnie o całą dorosłość superstrzelec z dziewiątką na plecach i charakterystycznym wąsem. Chociaż, kiedy teraz sięgam pamięcią do jego dawnych supermocy, jakie wizualizowały się na moich dziecięcych oczach, Jasiowi bliżej było do obrazu starożytnego herosa, dajmy na to Achillesa, niż do sportowca jakich wielu. W późniejszych latach znikła grecka zbroja. Na tym samym obrazie biegł już (tylko) utalentowany napastnik w żółtej koszulce.
To, że strzelił rekordową liczbę goli w Gieksie, a w Bundeslidze pod tym kątem z Polaków prześcignął go dopiero Robert Lewandowski, w moim wspomnieniu nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Nie wracam też do kuriozalnej bramki zdobytej ręką w meczu przeciwko amatorom z San Marino. W dniu pożegnania liczy się coś innego. Obraz Furtoka-Achillesa, który jednak ocalał, pomaga zatrzymać osobie dorosłej cząstkę dziecka z właściwą jemu wrażliwością, prostotą, fascynacją i radością z drobnych (w oczach ogromnego świata) rzeczy. Bo jakie znaczenie, Szanowni Fani Futbolu, mogła mieć piłka kopnięta jesienią 1988 roku przez Jasia i turlająca się wprost do siatki Rangersów? Szkoci i tak wygrali, ale radości z czwartej minuty meczu nie udało im się już zatrzeć.
W opowieści o Jasiu Furtoku jest jeszcze coś poruszającego. Bo to opowieść o sile i kruchości życia. O tym, że każdy Achilles ma jakąś słabość. Piętą Furtoka była głowa. Dziewięć lat temu były piłkarz usłyszał diagnozę – Alzheimer. W kolejnych latach stan jego zdrowia się pogarszał. Pamięć słabła.
„Pamięć o Janie Furtoku pozostanie żywa, dlatego proponuję, aby miejski stadion nosił jego imię – to gest, który odda hołd jego zasługom, a jego dziedzictwo będzie towarzyszyć przyszłym generacjom miłośników futbolu” – napisał dziś w mediach społecznościowych prezydent Katowic Marcin Krupa. Już wcześniej numer 9, z którym Furtok występował w GKS, został w tym klubie oficjalnie zastrzeżony.
Cytat kończący „Elegię dziewiątą” Rainera Marii Rilkego warto powtarzać, wspominając tych ulubieńców z dzieciństwa, których ślad się nie zatarł:
Patrz, żyję. Z czego? Ani dzieciństwo ni przyszłość
nie tracą nic ze siebie… Byt niezmierzony
wytryska z mojego serca.
(Tłum. Mieczysław Jastrun)
Piotr Sacha Dziennikarz, sekretarz redakcji internetowej „Gościa Niedzielnego”. Jest absolwentem socjologii na Uniwersytecie Śląskim oraz dziennikarskich studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. W „Gościu” od 2006 roku. Wieloletni redaktor „Małego Gościa Niedzielnego”.