Decyzja Trybunału Konstytucyjnego, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu jest zgodne z konstytucją to wielki sukces - uważa szef zespołu szybkiego reagowania PO Paweł Olszewski. - Zakwestionowanie przez Trybunał Konstytucyjny przepisu dotyczącego dwudniowych wyborów oraz zakazu stosowania billboardów i spotów podczas kampanii wyborczej to sukces Prawa i Sprawiedliowości - uważa poseł PiS Mariusz Kamiński.
"To zdecydowany sukces Prawa i Sprawiedliwości. Trybunał orzekł, że wybory dwudniowe są niekonstytucyjne, co bardzo mocno podkreślaliśmy. Zdecydowanie zwyciężyła demokracja, jeżeli chodzi o możliwość używania billboardów i spotów w telewizji, czyli bezpośredniego dotarcia do wyborców i przekazywania im swoich opinii" - powiedział Kamiński w środę dziennikarzom w Sejmie.
W jego ocenie, TK tym wyrokiem dał możliwość partiom opozycyjnym do szerszego docierania ze swoim programem do opinii publicznej. "Wybory będą na pewno dzięki temu bardziej równe i demokratyczne, z czego się niezwykle cieszę. To pokazuje, że dobrze zrobiliśmy zaskarżając przepisy tej ustawy - dużą część naszych uwag poparł Trybunał Konstytucyjny" - podkreślił.
Jak dodał, pomimo iż nie wszystkie postulaty PiS zostały uwzględnione przez Trybunał, to - według niego - najważniejsze przepisy kodeksu wyborczego zostały zakwestionowane.
"Liczyliśmy na to, że przede wszystkim Trybunał zwróci uwagę na błędy popełnione przez Sejm i Senat przy formalnym wprowadzaniu poprawki dotyczących jednomandatowych okręgów wyborczych. Stało się inaczej - trudno. Ten wynik, tak czy siak, jest naszym dużym sukcesem, gdyż najważniejsze nasze wątpliwości zostały potwierdzone przez Trybunał Konstytucyjny" - powiedział Kamiński.
Trybunał orzekł w środę, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu, głosowanie przez pełnomocnika i korespondencyjne - jest zgodne z konstytucją; za niezgodne uznał możliwość dwudniowego głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu oraz prezydenckich oraz zakaz używania billboardów i spotów w kampanii wyborczej.
"Jestem bardzo usatysfakcjonowany, kodeks wyborczy - wbrew temu, co chciało PiS - został zaakceptowany przez Trybunał Konstytucyjny z trzema zmianami. Kluczowa zmiana - z punktu widzenia Platformy - czyli jednomandatowe okręgi w wyborach do Senatu, zostały zaakceptowane. To absolutnie wielki sukces" - powiedział Olszewski w środę dziennikarzom.
Jak dodał, jest też bardzo zadowolony z decyzji TK, że głosowanie w wyborach przez pełnomocnika nie narusza konstytucji, oraz że głosowanie korespondencyjne w wyborach dla Polaków za granicą jest zgodne z ustawą zasadniczą.
Olszewski żałuje, że TK zdecydował, iż możliwość dwudniowego głosowania przewidziana w kodeksie wyborczym oraz zakaz używania billboardów i spotów w kampanii wyborczej są niezgodne z konstytucją. "Billboardy i spoty niewiele wnoszą do kampanii, a spoty a'la Jacek Kurski będą teraz bardzo prawdopodobne" - przewiduje.
Przypomniał, że prezydent - jeszcze przed wyrokiem TK - zdecydował, że najbliższe wybory parlamentarne będą jednodniowe. "Ten wyrok w kontekście najbliższych wyborów niewiele zmienia" - zaznaczył polityk PO.
Olszewski powiedział też, że Platforma dokona analizy uzasadnienia wyroku TK i możliwe, iż w przyszłej kadencji przygotuje taką nowelizację kodeksu wyborczego, która będzie zgodna z wytycznymi Trybunału.
Polityk PO zapowiedział również, że władze partii będą musiały przeanalizować uzasadnienie wyroku TK i zdecydować, czy "będą emitować spoty i pokazywać billboardy".
- Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kodeksu wyborczego jest korzystne dla największych partii politycznych, rosną szanse PO i PiS - ocenił w rozmowie z PAP politolog Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Orzeczenie TK jest nauczką dla polityków, by nie zmieniać prawa przed kampanią wyborczą. Teraz partie polityczne muszą zweryfikować strategie dotyczące kampanii. Orzeczenie TK będzie miało wpływ na wyniki wyborów, jest ono korzystne dla obecnego układu parlamentarnego, czyli dla dużych partii, które posiadają wielkie pieniądze i mają możliwość używania środków masowego przekazu" - podkreślił biskup.
"Na pewno ogranicza to szanse PJN i partii spoza parlamentu. Nie sądzę, by dwudniowe wybory miały wpływ na frekwencję. Pomysł ich przeprowadzenia był sztucznym zabiegiem" - dodał politolog.
TK zajmował się w środę wnioskiem PiS, które zaskarżyło m.in. zdanie kodeksu mówiące, że "organ zarządzający wybory może postanowić, że głosowanie w wyborach przeprowadzone zostanie w ciągu dwóch dni". Orzekł, iż taka możliwość (dwudniowych wyborów) jest niezgodna z konstytucją. Stwierdził także, że wprowadzenia jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu nie narusza konstytucji.
Uznał również za niezgodny z konstytucją zakaz używania w kampanii wyborczej billboardów i spotów oraz orzekł, że nie naruszają jej zapisy o głosowaniu w wyborach przez pełnomocnika i o głosowaniu korespondencyjnym dla Polaków za granicą.
Prof. Bogusław Banaszak z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego o orzeczeniu TK w sprawie zaskarżonych przez PiS przepisów Kodeksu wyborczego:
"Dwudniowe wybory muszą być uznane za niezgodne z konstytucją, bo sama konstytucja mówi tutaj +dzień+ - więc sprawa jest oczywista.
Co do spotów. Jeśli konstytucja przyznaje wolność istnienia i działania partii politycznych, to za ograniczeniem działania - bo spoty, płatne reklamy, są takim działaniem - musiałyby stać jakieś względy konstytucyjne. Takie zasady trudno byłoby znaleźć w konstytucji. Bo czym się różni dwumetrowy billboard od dwu i pół metrowego, i skąd się wzięła ta różnica? Oznaczałoby to, że partii wolno komunikować się z wyborcami tylko w sposób określony przez ustawodawcę, co oczywiście ogranicza wolność działania partii politycznych.
W mojej opinii jednomandatowe okręgi w wyborach do Senatu nie są niezgodne z konstytucją, niezgodne jest - w moim przekonaniu - połączenie ich z zasadą większości względnej, bo to uderza w zasadę reprezentacji. Sama zasada większości względnej też nie może być uznana za niezgodną z konstytucją, ale kiedy połączymy jednomandatowe okręgi i większość względną, może okazać się, że wybrana została osoba, która w okręgu otrzymała 20-proc. poparcie. Zważywszy rozbicie głosów w Polsce możemy dojść do tego, że cała izba zostanie wybrana dużą mniejszością głosów. Wtedy mamy naruszenie zasady reprezentacji, bo taki organ byłby niereprezentacyjny w stosunku do wyborców.
Jeśli chodzi o głosowanie przez pełnomocnika. Mamy tutaj dwa orzeczenia Trybunałów Konstytucyjnych z krajów bliskich nam geograficznie i ze względu na kulturę prawną - austriackiego i niemieckiego. Trybunał austriacki odwołując się do koncepcji pojęć zastanych - czyli bezpośrednie głosowanie tylko osobiste - powiedział, że głosowanie przez pełnomocnika jest niezgodne z konstytucją. Także dlatego, że pełnomocnik mógłby przywłaszczyć sobie głos i oddać go inaczej niż chce wyborca.
Z kolei Trybunał niemiecki zasady bezpośredniości nie potraktował jako pojęcie zastane i powiedział, że głosowanie przez pełnomocnika jest zgodne z konstytucją, bo jest ono w ramach swobody regulacyjnej ustawodawcy. Skoro sama konstytucja nie mówi co to znaczy głosowanie bezpośrednie, może to sobie załatwić sam ustawodawca. W Polsce Trybunał poszedł tropem niemieckim i uznał, że jest tu swoboda regulacyjna, że głosowanie bezpośrednie nie musi być osobiste, że jest tutaj więź zaufania, że pełnomocnik nie przywłaszczy sobie tego głosu.
Głosowaniu korespondencyjnemu zaś można zarzucić - co było w orzeczeniu Trybunału austriackiego - że nie ma w nim zachowanej zasady tajności, ponieważ ktoś może na nas wpłynąć. Trybunał niemiecki uznał z kolei, że głosowanie korespondencyjne jest możliwe.
W wyborach mamy zawsze połączenie dwóch rzeczy - elementu personalnego i elementu programowego. Jak nam się podoba program jakiejś partii - dziś, przy okręgach wielomandatowych do Senatu - zakreślamy osobę, która naszym zdaniem będzie ten program najlepiej realizowała. To z reguły jest +jedynka+, ale nie zawsze. Wyborca ma możliwość - nawet przy głosowaniu na listę - wyrażenia swoich preferencji personalnych.
Przy okręgach wielomandatowych jeśli wyborca nie wie na kogo głosować, stawia krzyżyk przy kimkolwiek i mówi: +liczy się program nie osoba+. Teraz będzie musiał zastanowić się podwójnie, czy osoba będzie w stanie zrealizować program. Bywa też tak, że wyborca ma b. duże zaufanie dla osoby, która jest dla niego autorytetem, i mówi tak: +jeśli on startuje do Senatu, to ja go poprę, bo to jest dobry człowiek+. W przypadku głosowania na listę nie było to tak ważne, teraz może być odwrócenie - głównie głosuje na autorytet, bo jest to osoba najwyższego zaufania. To znaczy, że element personalny może wybić się tutaj znacznie bardziej niż w przypadku głosowania na listę"