Ewangelizacja kultury to jeden z podstawowych elementów misji Kościoła - mówi kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury.
Ale jest też drugi aspekt duchowości ateisty, wiążący się z granicznymi momentami naszego życia: ból śmierci czy sens cierpienia. W głębi tych pytań stoi pytanie o Boga. Typowym przykładem owej „granicznej” duchowości jest „Dżuma” Alberta Camusa.
Można również przywołać inne, podobne elementy, np. miłość czy sztuka i zastanawiać się, czym one są? Na uwagę zasługuje zdanie Ciorana, które – nawiasem mówiąc – wykorzystuje w swych pismach Benedykt XVI, nie wiedząc jednak, że napisał to właśnie rumuński filozof ateista. Powiedział on: „Wy, teologowie, całkiem się pogubiliście, tracąc czas na wykazanie, że Bóg istnieje. Tymczasem kiedy słyszymy muzykę Bacha, to trzeba przyznać, że Bóg jest”.
Przywołałem tu Camusa i Ciorana, ale przecież nie są oni jedyni. Trzeba wspomnieć o austriackim myślicielu Bernhardzie i oczywiście Leszku Kołakowskim. Jest to przykład teologii ateisty. Wspaniały jest tekst Kołakowskiego nt. 22. rozdziału Księgi Rodzaju – o ofiarowaniu Izaaka.
A jakie inne elementy współczesnej kultury wymagają szczególnej troski ze strony Kościoła?
– Najgroźniejsze jest obecnie zjawisko amoralności. Podkreślam: nie chodzi o niemoralność, gdyż tę można przezwyciężyć. Najbardziej typowe przykłady amoralności widzimy w polityce i w życiu społecznym, ale także w kulturze w ogóle. Typowym przykładem jest sposób przeżywania seksualności – jako konsumpcji, bez miłości czy nawet grzesznej namiętności. To właśnie jest amoralność.
Jak temu przeciwdziałać?
– Trzeba zrobić wszystko, aby w przestrzeni kulturowej nie zatracić dziedzictwa przeszłości. W Europie jest to chwalebna spuścizna. Przykładem jest kwestia korzeni kulturalnych, chrześcijańskich – odcinamy się od nich, są zapominane. Jakże istotne jest ocalenie pamięci, powrót do korzeni kultury, która wyrasta z chrześcijaństwa.
Sztuka współczesna rozeszła się z wiarą, rozpraszając się na formy, które są same dla siebie punktem odniesienia. Przez to nie są zrozumiałe dla szerszego użytkownika.
Uważam, że Kościół wyraża dziś zbyt małe zainteresowanie sztuką. Wiele nowych kościołów to budowle bez gustu. Konieczny jest zatem dialog Kościoła ze środowiskami twórców. Nie zapominajmy, co wydarzyło się w okresie Odrodzenia, gdy od śpiewu gregoriańskiego, a więc jednogłosowego, przeszliśmy do polifonii, czyli wielogłosowości – była to prawdziwa rewolucja. Te wiele głosów brzmią zgodnie, choć są całkowicie różne. I Kościół przeszedł do polifonii.
Mieliśmy sztukę romańską, która z czasem ustąpiła miejsca gotykowi, po nim przyszła kolej na Odrodzenie, potem barok, neoklasycyzm. Pokazuje to, że Kościół i sztuka zawsze istniały razem w nowych, zmieniających się formach, niekiedy nawet bardzo różnych. Pomyślmy o różnorodności gotyku i baroku, pomyślmy o sztuce Giotta, który porzuca obowiązującą do tego czasu sztukę bizantyńską, hieratyczną i wprowadza na to miejsce postaci mu współczesne – było to wtedy wielkim skandalem.
Dzisiaj musimy szukać sposobów, aby sprawić, żeby sztuka ze swą nową formą wyrazu i muzyka, również ta uprawiana dzisiaj, zaczęły znów uznawać użyteczność wielkich tematów, symboli, postaci i wielkich narracji religijnych.
Chciałbym teraz przejść do świata mediów. Jak ocenia Eminencja ich rolę?
– W listopadzie br. odbędzie się posiedzenie plenarne Papieskiej Rady ds. Kultury na temat języka. Musimy zdawać sobie sprawę, że w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej, dzięki internetowi, a wcześniej telewizji, jak również dzięki telefonii komórkowej, dokonała się rewolucja.
Język środków przekazu ostatnich dziesięcioleci zmienił się radykalnie. Dzisiejszy młodzieniec nie przebywa już ze swymi rówieśnikami i kolegami, ale zazwyczaj jest sam, trochę jak ślepiec wśród innych. Niby wszyscy są razem, ale oddzieleni, a jeszcze do tego głośna muzyka. Kiedy to młode pokolenie rozmawia ze sobą? Komunikuje się za pośrednictwem komputera – przez tzw. czat czy Facebook. Mamy więc inny sposób komunikacji, znacznie bardziej zimny i mniej wspólnotowy.
Rewolucja ta kształtuje język młodego pokolenia. Powstaje on w oparciu o sms-y, za pomocą kilku znaków. McLuhan twierdził, że gdy coś oznajmiasz, przekazujesz to nie tylko w treści, ale także w sposobie wyrazu. Podkreślał, iż narzędzie komunikacji jest częścią ciebie samego. To znaczy – jeśli mówisz w określonym języku, wyrażasz w ten sposób część siebie, jeśli używasz jakiegoś narzędzia, np. mikrofonu, komputera itd., te narzędzia stają się niejako twoją częścią – przestają być „zewnętrzną rzeczą”.
Dziś zjawiska i fakty istnieją, o ile są komunikowane. Człowiek może bezpośrednio obserwować to, co dzieje się w innej części świata. Nie ma już potrzeby słuchania radia, czekania na nadejście poczty. Za to jest globalna „blogosfera”. Jest to zjawisko, co do którego Kościół stawiać musi wiele pytań. Musi też nauczyć się tego języka i być tam obecnym. Nie możemy być nieobecni w najnowocześniejszych przestrzeniach komunikacji.
Niedawno mieliśmy na posiedzeniu Papieskiej Rady ds. Kultury przedstawicieli Microsoftu, muzyków filmowych, np. Ennio Morricone – a wszystko ze względu na konieczność poznania tych zjawisk i refleksji, jak Kościół może być obecnym i dawać świadectwo w tej nowej przestrzeni informacyjnej.
Jaka zatem jest duchowa przyszłość Europy?
– Zeświecczenie charakteryzuje nie Azję i Afrykę, ale Europę i Amerykę Północną: Stany Zjednoczone, Kanadę. Przypadek USA jest nieco odmienny, jednak kraj ten jest również mocno zeświecczony.