Wiele hałasu o nic

Rozmowa Moniki Olejnik z Radosławem Sikorskim w programie „Kropka nad i” zelektryzowała polityków Koalicji Obywatelskiej. Wyrazy wsparcia dla szefa MSZ zadeklarowali praktycznie wszyscy, łącznie z Rafałem Trzaskowskim, rywalizującym z Sikorskim o nominację w wyborach prezydenckich. O co poszło?

Otóż dziennikarka poprosiła kandydata na kandydata o komentarz do anonimowej wypowiedzi z artykułu prasowego, że dla członków Koalicji Obywatelskiej – głosujących w prawyborach prezydenckich – problemem może być pochodzenie jego żony. Radosław Sikorski opuścił studio wzburzony i swoje emocje natychmiast wyraził stosownym wpisem pod adresem TVN, zaś rozmiary histerii, jaka później zapanowała w mediach, mogą wprawić w zdumienie. Zarówno co do jej formy, jak i treści. Oto dowiedzieliśmy się od obu kandydatów do prezydenckiej nominacji, że w Polsce nie ma antysemityzmu, a pytanie Moniki Olejnik mogłoby coś takiego sugerować. To godna podziwu zmiana perspektywy, bo politycy KO z ministrem spraw zagranicznych na czele oraz jego żona głosili dotąd zdanie wręcz przeciwne. Znak to widomy, że zaczyna się gra o elektorat umiarkowany, źle reagujący na wmawianie Polakom antysemityzmu.

Powód drugi owej histerii może być jeszcze bardziej wyrafinowany, choć wielokrotnie sprawdzony i stosowany. Otóż absurdalna w gruncie rzeczy sugestia, że pochodzenie żony może być jakimś problemem dla kandydata, służy temu, by otoczyć Anne Appelbaum murem wsparcia, za który nie ma prawa przedostać się żadna krytyka. Tymczasem problemem nie są jej żydowskie korzenie (Radosław Sikorski zręcznie zwrócił uwagę, że w III RP są one „świecką tradycją”, jeśli chodzi o żony prezydentów), ale jej publiczne wypowiedzi. Nie tylko te, dotyczące Donalda Trumpa, ale – na przykład – polskich roszczeń wobec Niemiec. I wiele, wiele innych mogących stanowić dla Radosława Sikorskiego realny kłopot w kampanii, jeśli by w niej miał wziąć udział.

Antysemityzm jest dziś w Polsce zjawiskiem marginalnym (w odróżnieniu od reszty świata), za to wciąż sprawdza się… jako karta używana w rozgrywkach politycznych. Monika Olejnik otworzyła tę puszkę Pandory nie po raz pierwszy, jak zawsze posługując się jakąś anonimową wypowiedzią, ale tym razem bez sprawdzenia jej źródła i kierunku wiatru, jaki wieje w kampanii. W efekcie stacja, która przodowała w tropieniu polskiego antysemityzmu, sama znalazła się pod pręgierzem, a dziennikarka musiała złożyć publiczną samokrytykę. Ale tak w ogóle było to wiele hałasu o nic. Jak zwykle w mediach zajmujących się polityką.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko Piotr Legutko