Jak donosi dziennik „Avvenire”, tylko w ubiegły weekend kolejnych tysiąc pięciuset imigrantów przybiło do portów wyspy Lampedusa i na Sycylię. Jak na razie większość uciekinierów znajduje wciąż schronienie we Włoszech. Francja dawno zamknęła przed nimi granice, w innych krajach Europy też nikt ich nie chce.
14.07.2011 10:13 GOSC.PL
Tymczasem tylko w czerwcu Półwysep Apeniński wchłonął 14 tys. osób z Afryki, głównie z Libii i Tunezji. Większość z nich władze włoskie przewożą do centrów przyjęć imigrantów na północ kraju, do Lombardii, do alpejskiego Piemontu, w region Veneto. Resztę do Umbrii (Asyż), Lazio (Rzym) i sporadycznie do najbiedniejszej Kampanii (Neapol). Co ciekawe, oprócz najbogatszych rejonów Mediolanu, włoski rząd postanowił ulokować imigrantów w małych miejscowościach, we regiony narciarskie w Dolomitach i Alpach. Z jednej strony gościnność Włochów, w prawdziwie chrześcijańskim tonie, zawstydza. Mogliby przecież, na modłę Francuzów, zarządzić masową deportację imigrantów. Z drugiej strony, gdzieś tlą się obawy i lęk przed kolejna falą islamu. Wszyscy przybywający z Afryki, to wyznawcy Mahometa. Niektórzy komentatorzy z przekąsem wskazują więc już miejsca, gdzie powstaną w związku z napływem uciekinierów nowe meczety...
Jest też druga, gorzka strona medalu. Na Lampedusie dochodzi do nerwowych spięć między mieszkańcami a władzami wyspy i policją. Ostatnio lampeduzini zaatakowali też dziennikarzy wyrywając kable z ich kamer: - Pokazujecie ciągle twarze Tunezyjczyków i odstraszacie nam turystów- krzyczeli. Faktycznie na Lampedusę nie przyjechał w tym roku żaden turysta. Dla tamtejszej ludności oznacza to kryzys i deficyt finansowy. Utrzymują się z turystyki i rybołówstwa. Premier Silvio Berlusconi odwołał w tym tygodniu wizytę na wyspie. W pomoc najbardziej zaangażowana jest Caritas Italia oraz Czerwony Krzyż. A Unia Europejska – to rozczarowuje - wciąż solidarnie milczy i udaje, że problemu nie ma. Nie o takiej Europie myśleli Schumann i de Gasperii, ojcowie, których być może Kościół niedługo wyniesie na ołtarze.
Joanna Bątkiewicz-Brożek