Mołdawia doświadczyła bezprecedensowego zamachu na wolność i demokrację.
Mołdawia doświadczyła bezprecedensowego zamachu na wolność i demokrację, zarówno dzisiaj, jak i w ostatnich miesiącach - oświadczyła w nocy z niedzieli na poniedziałek prezydent Maia Sandu, odnosząc się do ingerencji w wybory i referendum ze strony sił prorosyjskich.
"Grupy przestępcze, które działały wspólnie z zagranicznymi siłami wrogimi naszym interesom narodowym, zaatakowały nasze państwo przy użyciu dziesiątków milionów euro, kłamstw i propagandy" - oświadczyła Sandu w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy trwało liczenie głosów w wyborach prezydenckich i referendum konstytucyjnym.
Sandu, ubiegająca się o reelekcję, zdobyła 38 proc. głosów po zliczeniu wyników z 91 proc. komisji wyborczych. W częściowych wynikach referendum przewagę zyskały odpowiedzi na "nie" (53,5 proc.), a eksperci oceniali, że "tylko cud, czyli głosy diaspory" może jeszcze zmienić ten wynik.
"Mamy dowody na to, że te grupy kryminalne zamierzały kupić 300 tys. głosów w ramach oszustwa na bezprecedensową skalę. Ich celem było podważenie procesu demokratycznego, szerzenie strachu i paniki w społeczeństwie" - powiedziała prezydentka Mołdawii. "Nie przestaniemy bronić demokracji i wolności. Czekamy na wyniki końcowe i odpowiemy twardymi decyzjami" - zapowiedziała.
Według mołdawskich władz grupa przestępcza zorganizowana przez zbiegłego oligarchę Ilana Sora zorganizowała sieć finansowania przekupstw wyborczych. Ludziom płacono za głosowanie przeciwko Sandu i eurointegracji.
Równocześnie z wyborami prezydenckimi w Mołdawii przeprowadzono w niedzielę referendum, dotyczące wpisania eurointegracji do konstytucji.
Z Kiszyniowa Justyna Prus