We wtorek za szwajcarskiego franka płacono na rynku walutowym nawet 3,51 zł. Zdaniem ekonomistów nie ma szans, aby w najbliższych dniach znacząco potaniał wobec złotego, ale zadłużonym we frankach odradzają przewalutowywanie kredytów.
Najdroższy frank był ok. godz. 10 - 3,51 zł, ok. 15 kosztował nieco mniej, ale wciąż bardzo dużo - 3,45 zł. Według ekonomistów silne umacnianie się szwajcarskiej waluty, to przede wszystkim skutek nerwowości inwestorów, którzy obawiają się o sytuację finansową Grecji oraz niepokoją się informacjami płynącymi z Włoch.
Ekonomista BPH Adam Antoniak dodał, że kolejnym powodem wzrostu kursu franka jest przekonanie inwestorów, że to teraz jedyna bezpieczna waluta na świecie.
Analitycy wskazują, że inwestorów coraz bardziej martwi sytuacja Włoch, toczy się tam debata na temat głębokich cięć wydatków, które mają na celu zbilansowanie budżetu do 2014 roku. W minionym roku dług publiczny Włoch przekroczył 1,89 bln euro, co stanowiło 119 proc. PKB, to jedno z największych zadłużeń na świecie.
Zdaniem Antoniaka problem Włoch jest gigantyczny. "Na przestrzeni 12 miesięcy zapadają obligacje warte 480 mld euro. Jeśli negatywne nastroje inwestorów utrzymają się, a rentowności papierów nadal będzie rosła, jak w ciągu ostatnich dwóch dni, to rolowanie (zamiana obligacji, których okres dobiegł końca, na obligacje nowej emisji - PAP) zadłużenia takiej skali i przy takich rentownościach spowoduje pętlę zadłużenia" - ocenił Antoniak.
Dodał, że w najgorszym scenariuszu 1 euro będzie kosztować 1 franka (we wtorek za euro płacono ok. 1,16 franka), a to oznaczałoby, że za franka trzeba byłoby płacić około 4 zł. "To perspektywa ponad roku" - podkreśla Antoniak.
Analityk DM BOŚ Marek Rogalski uważa, że nerwowość inwestorów wywołały również słowa nowej szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde, której zdaniem ta instytucja nie jest jeszcze gotowa do rozmów w sprawie drugiego pakietu pomocowego dla Greków. Chodzi o nową pożyczkę - nieoficjalnie szacowaną na ponad 90 mld euro.
"Jeżeli w najbliższym czasie nie pojawi się żadna inicjatywa, która mogłaby uspokoić nastroje, to wyprzedaż na rynkach będzie kontynuowana. Niewykluczone, że wkraczamy właśnie w drugą odsłonę globalnego kryzysu, pierwszą w 2008 roku zainicjował upadek banku Lehman Brothers - stwierdził Rogalski.
Analityk Open Finance Marcin Krasoń przypomniał, że coraz droższy frank to problem polskich kredytobiorców zadłużonych w tej walucie - około 700 tys. "Rata np. kredytu zaciągniętego latem 2006 roku na 300 tys. zł i 30 lat wynosiła w styczniu tego roku około 1370 zł. Natomiast w lipcu, przy kursie 3,5 zł, wynosi 1550 zł. To wzrost o 180 zł, czyli 13 proc." - zauważył.
Dodał, że nie należy teraz przewalutowywać kredytu. Podał przykład kredyty zaciągniętego w latach 2006-2008 przy kursie franka 2,00-2,50 zł. "Dziś przewalutowanie takiego kredytu oznaczałoby skokowy wzrost raty, nawet o 60-80 proc." - wyjaśnił.
W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyt walutowy w II i III kwartale 2008 r., wtedy frank kosztował ok. 2 zł. Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że takich osób jest ok. 100 tys. Z powodu silnego umocnienia franka są winne bankom więcej, niż wynosi cena nieruchomości, na zakup której zaciągnęli pożyczkę.
Zdaniem wiceministra finansów Dominika Radziwiłła, osłabienie złotego jest sygnałem zniecierpliwienia rynków, co do konsekwentnego i ostatecznego rozwiązania problemów wewnątrz strefy euro. "Oczywiście niepokój jest duży, bo dotyczy trzeciego największego kraju strefy euro, czyli Włoch. To jest poważne zagrożenie. Poziom zadłużenia jest tam wysoki, przy rosnących kosztach jego obsługi jest tam ryzyko poważnych trudności. Jeśli o nas chodzi, to jest tylko rykoszet" - powiedział we wtorek w Sejmie wiceminister.
Dodał, że wysoki kurs franka szwajcarskiego nie stanowi zagrożenia dla polskiego systemu bankowego. "Może się to odbić wyższymi wpłatami jednej czy dwóch rat. Potem sytuacja wróci do normy. Nie jest to zagrożenie dla systemu albo dla ludzi, którzy mają kredyty wyrażone we franku szwajcarskim" - powiedział.