Seriale rządzą rynkiem telewizyjnym. To wiadomo od dawna. Trudno więc się dziwić, że właśnie one są wykorzystywane także jako instrument oddziaływania na widzów, promowania właściwych i piętnowania niepożądanych zachowań.
Obok product placement – czyli reklamowania towarów i usług w sposób nieoznakowany – mamy idea placement. To niedoceniany, ale prawdopodobnie niezwykle skuteczny sposób edukowania globalnej widowni, by wychować odpowiednio „sformatowanego” obywatela.
W tej dziedzinie serialem maksymalnie nafaszerowanym wkładem idea placement jest szwedzko-‑duński „Most nad Sundem” (Max). Od razu trzeba podkreślić, że nie wpływa to w żadnej mierze na jego atrakcyjność. Skandynawowie słusznie uważani są dziś za mistrzów kryminału, co prawda w wersji książkowej, ale przecież i w serialu wszystko zaczyna się od dobrego scenariusza. Tu mamy niekonwencjonalną szwedzko-‑duńską parę policjantów, toczącą fascynujące pojedynki z seryjnymi mordercami, kierującymi się zawsze motywami zahaczającymi o jakiś aktualny problem społeczny. Pierwszy sezon to wręcz cała „lista przebojów” w tej dziedzinie. Nierówne traktowanie obywateli przez wymiar sprawiedliwości, kłopoty z asymilacją emigrantów, uzależnienie od internetu etc. Pojawia się wiele pobocznych wątków poświęconych jakiejś istotnej sprawie, na przykład lekceważeniu przez rodziców problemów dorastających dzieci albo przemocy domowej. Główna bohaterka, szwedzka policjantka, sama jest ucieleśnieniem dramatu, jaki przeżywają osoby cierpiące na zespół Aspergera. Saga jest pozbawiona empatii, nie potrafi nawiązywać relacji, nie rozumie ironii, wszystko bierze dosłownie, jest bezduszną służbistką, ale… nie do końca. Potrzebujemy kilku sezonów i dwóch duńskich partnerów –policjantów, by przebić się przez jej skorupę. Ale tego typu zachowania to dziś – nie tylko w Skandynawii – wręcz choroba społeczna.
Serial jest oczywiście poprawny politycznie, choć w sposób nienachalny, bardziej podprogowy. Morderca w pierwszym sezonie posługuje się pseudonimem „terrorysta prawdy” (jak wiadomo, słowo „prawda” jest dziś podejrzane ideologicznie), w drugim – nastolatek, chcąc przypodobać się autorce prawicowego vloga, zabija pastora udzielającego ślubu homoseksualistom. Ale jest też kilka wątków w duchu chrześcijańskim. Policjant, duński partner Sagi, któremu zabił syna ów „terrorysta prawdy”, odwiedza go w więzieniu, by „zło dobrem zwyciężać”. Szuka w nim człowieka. I prawie mu się udaje. Nie ma też tu pochwały dla wymierzania sprawiedliwości na własną rękę, co w innych serialach jest już niemal normą.