Bestia we mnie, która oskarża. Zapiski na marginesie wydarzeń w Libanie

Głos bestii nie jest słowem krytyki, lecz odrzucenia; nie upomina, lecz potępia. Jest też słowem bez nadziei na zmianę, bez ufności w poprawę, bez zapału towarzyszącego tym, którzy próbują budować. 

W ostatnich dniach zdecydowanie częściej niż zazwyczaj kontaktuję się z Sumar, szefową misji „Domu Wschodniego” w Libanie, żeby przede wszystkim sprawdzić, czy jest cała i zdrowa, a potem także, żeby upewnić się, że jest dzielna. Mieszka przecież w Bejrucie i od kilkunastu dni słyszy w dzień i w nocy, jak bombardowane jest jej miasto, i widzi, jak jej kraj pogrąża się w koszmarnej tragedii wojny.
W ostatniej rozmowie podzieliła się olbrzymim bólem: „Wiesz, cały czas oskarżam ludzi, którzy temu są winni: od rządzących po zwykłych obywateli, którzy lamentują, choć trzeba było być ślepym, żeby nie widzieć, do czego prowadzi to wszystko, co w Libanie robiliśmy. Jest we mnie ta bestia, która oskarża, potępia, wybucha gniewem. A przecież gdybym ich kochała, słyszałabym w sercu głos Chrystusa i Jego Ducha, który jest obrońcą, a nie głos oskarżyciela, który jest głosem bestii…”.

Mimo, że słowa te padły z ust osoby żyjącej kilka tysięcy kilometrów od Polski i w zupełnie innych okolicznościach, zabrzmiały w moich uszach i rezonowały w moim sercu: w uszach i sercu człowieka żyjącego w Polsce. I naprawdę zrobiło mi się wstyd.

Sumar, chrześcijanka żyjąca w pogrążonym w wojnie Libanie, wśród przywódców politycznych i religijnych oraz obywateli, którzy przez dziesięciolecia działali i myśleli w taki sposób, że doprowadzili kraj do ruiny, bada swoje sumienie, czy czasem nie oskarża braci, i czuwa nad swoim sercem, by odgłosy bombardowań i widok zniszczonych wiosek, miasteczek i dzielnic stolicy nie stały się okazją dla prawdziwego nieprzyjaciela, starodawnego węża. Nie pozwala, by bestia w niej oskarżała ludzi, którzy przecież są winni, ale gorliwie błaga Boga, by dał jej swoje spojrzenie i słowo o ludziach.

Wiem natomiast doskonale, jak my mówimy i myślimy o sobie: jak trudno nam jest spokojnie porozmawiać i siebie wysłuchać, ile oskarżeń rzucanych jest bezpodstawnie i jak niemiłosiernie podchodzimy do tych, którzy jakąś winę zaciągnęli. Bestia nie potrzebuje kryć się za ogromem cierpienia, śmiercią setek ludzi, morzem ruin czy bezdusznością rządzących, żeby wsączyć w nas swój oskarżycielski wobec braci ton.

Sumar nie dlatego nie chce oskarżać braci, bo ślepa jest na ich winy, ale dlatego, że uwierzyła Jezusowi, który jasno powiedział, że w trybunale zajmującym się oceną poszczególnych ludzi oraz całego rodzaju ludzkiego jedynym sędzią jest Bóg, oskarżycielem jest diabeł, a On i Jego Duch są adwokatem i obrońcą. Ona po prostu traktuje Ewangelię poważnie.

Nie chodzi oczywiście o to, żeby wyzbyć się krytycznego spojrzenia na siebie i innych, na sprawy Kościoła czy świata. Nie chodzi o to, żeby przymykać oczy na jawne niesprawiedliwości czy mniej oczywiste szwindle. Nie chodzi też o to, żeby milczeć w obliczu krzywdy, głupoty czy zła. Słowo Boga i Pana, naszego obrońcy jest przecież słowem, które potrafi skrytykować ustami proroka Izajasza fałszywą pobożność czy naiwność przywódców. Głos bestii, który oskarża, nie jest słowem krytyki, lecz odrzucenia; nie upomina, lecz potępia. Głos bestii, jest też słowem bez nadziei na zmianę, bez ufności w poprawę, bez zapału towarzyszącego tym, którzy próbują budować. 

Pismo mówi, że „z obfitości serca mówią usta” (Łk 6,45). Jeśli – jak chociażby Sumar, nasza siostra w wierze w dalekim Libanie – zdamy sobie sprawę, że zwłaszcza w trudnych chwilach głos bestii odzywa się w naszych sercach, żeby ludzi oskarżyć i potępić, mamy szansę na nawrócenie, odmianę naszego sposobu myślenia. 

I tego Wam i sobie życzę.

Bestia we mnie, która oskarża. Zapiski na marginesie wydarzeń w Libanie   Jakub Szymczuk/Foto Gość
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Przemysław Szewczyk Historyk Kościoła, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia „Dom Wschodni – Domus Orientalis”, twórca portalu patres.pl, poświęconego Ojcom Kościoła.