To zbyt drastyczny krok nawet jak na niego.
Wątpię, by premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecydował się na otwarte starcie z ONZ; to zbyt drastyczny krok nawet jak na niego - ocenił w rozmowie z PAP ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego Marcin Krzyżanowski.
W niedzielę rano na teren jednego ze stanowisk obserwacyjnych sił pokojowych ONZ w południowym Libanie (UNIFIL) wjechały dwa izraelskie czołgi - przekazała misja, informując również o innych podobnych posunięciach sił izraelskich. Izrael wezwał ONZ do wycofania się z Libanu, jednak ONZ odmówiła.
Ekspert ds. Bliskiego Wschodu Marcin Krzyżanowski został zapytany przez PAP, czy w zaistniałej sytuacji można się spodziewać otwartego starcia.
"Bardzo wątpię w to, że premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecyduje się na otwarte starcie z ONZ. Nawet jak na niego byłby to zbyt drastyczny krok" - powiedział. "Natomiast, o ile nie wierzę w jakiś frontalny atak, to uważam, że incydenty tego typu, jak +przypadkowy ostrzał+ prawdopodobnie będą się zdarzały. Ze strony premiera Netanjahu będą stanowiły formę nacisku na UNIFIL i cały ONZ" - zaznaczył.
Na pytanie, czy UNIFIL powinien ewakuować swoich żołnierzy z Libanu, Krzyżanowski odparł, że obecność UNIFIL-u na Bliskim Wschodzie jest dla Izraela bardzo niewygodna, a jednocześnie sama kwestia UNIFIL-u jest bardzo skomplikowana.
"Z jednaj strony nie ma żadnych wątpliwości, że ta misja się nie powiodła. UNIFIL nie był w stanie zrealizować swojego podstawowego zadania, czyli wprowadzić w życie rezolucji Rady Bezpieczeństwa, która nakładała na tę misję obowiązek kontrolowania poczynań Hezbollahu na południu od rzeki Litani w Libanie" - wskazał.
"Natomiast z drugiej strony, biorąc pod uwagę fakt, że Izrael prawdopodobnie dopiero rozpoczyna operację lądową i jak dotąd mamy do czynienia z bitwą graniczną, to pozostanie UNIFIL-u na miejscu może złagodzić skutki tego konfliktu dla cywilów. UNIFIL będzie co najmniej świadkiem i obserwatorem prowadzonych tam działań wojennych, co pomoże chronić cywilów" - zauważył ekspert.
Podkreślił jednak, że nie należy bagatelizować działań armii izraelskiej, ponieważ wszelkie akcje zaczepne mogą w końcu sprowokować do eskalacji konfliktu. "Szczególnie w przypadku konfliktów bliskowschodnich bardzo łatwo o eskalację, zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja jest niezwykle napięta" - zastrzegł.
Zdaniem Krzyżanowskiego, nie należy się spodziewać szybkiego złagodzenia działań Izraela, ponieważ przedłużający się konflikt połączony z agresywnymi działaniami armii izraelskiej jest na rękę premierowi Netanjahu.
"Wystarczy spojrzeć na sondaże poparcia dla Netanjahu sprzed kilku miesięcy i porównać je z aktualnymi sondażami. Widać wyraźny wzrost. Dlatego tak długo jak trwa konflikt, tak długo premier będzie cieszył się wysokim poparciem, będącym niczym innym, jak efektem trwania w sytuacji zagrożenia" - wskazał. "Do tego dochodzą też sukcesy taktyczne, m.in. likwidacja szefa Hezbollahu, które sprawiają, że Netanjahu może prezentować się jako skuteczny i silny przywódca" - zaznaczył.
Ekspert zwrócił również uwagę na kolejny, równie ważny czynnik, wskazujący na to, że szybko nie dojdzie do zawieszenia broni. "Dopóki trwa wojna, w Izraelu nie dojdzie do kolejnych wyborów, Netanjahu pozostanie na swoim stanowisku i nie będzie mógł zostać postawiony przed sądem za zarzuty korupcyjne stawiane mu jeszcze przed 7 października ubiegłego roku. I wreszcie: tak długo jak trwa konflikt, tak długo nie będzie można otwarcie postawić pytania, jak w ogóle mogło dojść do zamachu 7 października 2023 r." - podkreślił Krzyżanowski.
Jak podkreślają władze w Jerozolimie, celem operacji w Libanie jest walka z Hezbollahem, który od roku ostrzeliwuje północ Izraela i zagraża temu państwu. Wspierane przez Iran ugrupowanie od dekad kontroluje południe Libanu i de facto rządzi na tym terenie, dysponując strukturą lepiej zorganizowaną niż władze Libanu i lepszym uzbrojeniem niż armia tego państwa.
Jednym z deklarowanych celów UNIFIL jest m.in. pomoc libańskim władzom i wojsku w odzyskaniu faktycznej kontroli nad południem kraju. UNIFIL miał również pilnować wdrażania rezolucji Rady Bezpieczeństwa z 2006 r., która zakładała wycofanie z południa Libanu wszystkich sił zbrojnych poza regularną armią tego państwa i wojskami ONZ. O ile siły izraelskie, które stoczyły w 2006 r. wojnę z Hezbollahem wycofały się z południa Libanu, Hezbollah nie tylko pozostał na tych obszarach, ale rozbudował tam swoją infrastrukturę i potencjał militarny.
Daria Kania