„Jaki w tym heroizm? Odkomenderowała Najświętsza Pani do obsługi trędowatych, to i jestem, ot i cała parada” – opowiadał.
Czysta Ewangelia. Opowieść będąca odtrutką na letniość. Krok wiary, który budzi nas z duchowego letargu. Czy można bez wzruszenia czytać list, który o. Jan Beyzym pisał 23 października 1897 roku do o. Ludwika Martina, generała zakonu jezuitów? „Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało. Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy”. „Moja prowincja tylko na tym zyska, tracąc »gałgana«, do niczego niezdatnego” – dodawał bez owijania w bawełnę. Ależ ten człowiek miał dystans do siebie samego!
Ponieważ znał francuski, trafił na Madagaskar. Choć, jak sam wspominał, wiedział, czym jest trąd, pierwsze spotkanie z chorymi było dla o. Jana trzęsieniem ziemi. W zniszczonych barakach, bez okien i podłóg, w nieludzkich warunkach umierało w opuszczeniu 150 wyrzuconych na margines. Jezuita nie tylko naprawiał ich baraki, opatrywał rany, mył i karmił, ale postanowił zamieszkać z nimi na stałe, by doglądać ich dniem i nocą. Za jego przyczyną Malgaszowie zaczęli modlić się do Maryi Jasnogórskiej: „Brązowa jak my i poraniona jak my” – mawiali.
O. Jan urodził się 15 maja 1850 roku w Beyzymach na Wołyniu, w rodzinie szlacheckiej. Po ukończeniu kijowskiego gimnazjum, jako 22-latek, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. 26 lipca 1881 r. w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie. Przez lata był wychowawcą i opiekunem młodzieży w jezuickich kolegiach w Tarnopolu i Chyrowie. W wieku 48 lat podjął decyzję o wyjeździe na misje.
„Z mojej strony poświęcenia nie ma wcale żadnego i ze strachem myślę, z czym stanę w godzinę śmierci przed Chrystusem Panem i Najświętszą Matką… Drobniutkie zaś krzyżyki, które się czasem nawiną, poświęceniem jeszcze nazwać nie można” – pisał ten prekursor opieki nad trędowatymi. Gdy zaczął budować szpital z prawdziwego zdarzenia, finansowo pomagali mu wychowankowie z Chyrowa i bł. Maria Teresa Ledóchowska. Po dziewięciu latach w Maranie otwarto szpital pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej.
O. Beyzym desperacko szedł w paszczę lwa. Pod koniec życia pragnął służyć katorżnikom i zesłańcom na Sachalinie. Nie zdążył. Schorowany i wyczerpany pracą ponad siły zmarł 2 października 1912 roku. Jan Paweł II wynosząc go na ołtarze podczas ostatniej pielgrzymki do Polski, podsumował: „Służył dniem i nocą tym, którzy byli niejako wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Przez swoje czyny miłosierdzia wobec ludzi opuszczonych i wzgardzonych dawał niezwykłe świadectwo Ewangelii. Najwcześniej odczytał je Kraków, a potem cały kraj i emigracja. Zbierano fundusze na budowę na Madagaskarze szpitala pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, który istnieje do dziś”.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyi jasno”.