Nie możemy pozwolić, by Izrael zrobił w Libanie to, co w Strefie Gazy, i aby Hezbollah samodzielnie stawiał czoła silniejszemu przeciwnikowi.
Nie możemy pozwolić, by Izrael zrobił w Libanie to, co w Strefie Gazy, i aby Hezbollah samodzielnie stawiał czoła silniejszemu przeciwnikowi - ogłosił we wtorek w wywiadzie dla stacji CNN prezydent Iranu Masud Pezeszkian. Ostrzegł, że może dojść do regionalnego konfliktu, który byłyby groźny dla całego świata.
"Istnieje niebezpieczeństwo, że zaognienie sytuacji na granicy izraelsko-libańskiej doprowadzi do regionalnego konfliktu, który "może być groźny dla przyszłości świata i samej planety Ziemi, dlatego musimy zapobiec popełnianym właśnie przez Izrael przestępstwom" - powiedział Pezeszkian, który przybył do Nowego Jorku na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Iran jest głównym sojusznikiem szyickiego Hezbollahu, który kontroluje południowy Liban i od dekad z różną intensywnością walczy z Izraelem. Te starcia są często postrzegane jako działania zastępcze w szerszym konflikcie izraelsko-irańskim.
Hezbollah od wybuchu wojny w Strefie Gazy regularnie ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z kontratakami. Od dwóch dni izraelskie lotnictwo prowadzi zmasowane naloty na pozycje grupy w Libanie. Zginęło w nich co najmniej 558 osób, a blisko 2 tys. zostało rannych. Izrael informuje o tysiącach zniszczonych celów, ale i setkach wystrzeliwanych na to państwa rakiet.
"Nie możemy pozwolić, by Liban stał się w rękach Izraela kolejną Strefą Gazy (...). Hezbollah nie jest w stanie robić tego samodzielnie. Nie może w pojedynkę stawiać czoła państwu, które zbroją, wspierają i zaopatrują kraje Zachodu, Europy i USA" - zaznaczył Pezeszkian, odpowiadając na pytanie, czy Iran będzie namawiał Hezbollah do ograniczenia działań przeciwko Izraelowi.
Jednym z celów nalotów na Liban jest odstraszenie Iranu i jego sojuszników w regionie od rozpętania regionalnego konfliktu - napisał we wtorek izraelski dziennik "Haarec", powołując się na źródła.
Zarówno Izrael, jak i Hezbollah deklarują, że nie chcą wybuchu pełnowymiarowej wojny, ale są na nią przygotowani, jeżeli nie uda im się osiągnąć ich celów. Izrael deklaruje, że jego celem wojennym jest zagwarantowanie bezpieczeństwa na północy, by mogło tam wrócić kilkadziesiąt tysięcy cywilów ewakuowanych z powodu ataków. Hezbollah podkreślał, że zaczął naloty na Izrael w solidarności z Hamasem i zakończy je, jeżeli zostanie zawarty rozejm w Strefie Gazy.
Zwiększeniu skali konfliktu chcą też zapobiec USA, nawołujące do dyplomatycznego rozwiązania sporu.
Jerzy Adamiak