O śledztwie smoleńskim, kompromisach w sprawach bioetycznych i sporach dzielących społeczeństwo z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim rozmawiają ks. Marek Gancarczyk i Andrzej Grajewski.
Muszę jednak powiedzieć, że to, co Pan Prezydent mówi, jest sprzeczne z nauką Kościoła, która jest jasna i odrzuca in vitro nie tylko ze względu na to, że w jej trakcie dochodzi do zabijania poczętego życia.
– To opinia księdza. Dla mnie najważniejsza jest zgodność praktyki własnego życia z nauką Kościoła. Proszę odróżnić imperatyw moralny od praktyki życia społecznego. Kościół nie powinien akceptować kompromisów moralnych, chociaż nie słyszę, by komukolwiek grożono ekskomuniką za stosowanie przez całe wieki kary śmierci sprzecznej z Dekalogiem. Nie słyszałem też – gdy przed laty toczyła się na ten temat dyskusja w Polsce – zarzutów, że katolicy, zwolennicy kary śmierci, mając takie poglądy, popadają w kolizję z nauką Kościoła. Ważne jest to, aby w koniecznych kompromisach natury politycznej dostrzegać i doceniać to, że poprawiają one jakość życia społecznego w kierunku dobra, a nie zła. Jeszcze raz przypomnę, że kompromis polityczny w sprawie ustawy antyaborcyjnej oznaczał zmianę od aborcji niemalże na żądanie na rzecz aborcji tylko w sytuacjach dramatycznie trudnych.
Z metodą in vitro może być tak samo. Dzisiaj nie ma ograniczeń, więc ewentualne prawo może stworzyć ramy zacieśniające i ograniczające jej stosowanie w przyszłości.
Zapytam więc inaczej. Czy mogę oczekiwać od Prezydenta RP postawy, która w pełni respektuje nauczanie Kościoła?
– Sądziłem, że ksiądz przyszedł do mnie z prośbą o wywiad, a nie ja do konfesjonału, ale może ksiądz oczekiwać, że w moim życiu, życiu Bronisława Komorowskiego, będę się starał respektować naukę Kościoła, którego jestem cząstką. Jako prezydent kraju, w którym obywatele mają różne poglądy, dążenia i wrażliwości, powinienem być czynnikiem zachęcającym do wzajemnego poszanowania różnorodności poglądów i zachęcać do szukania kompromisów politycznych, a nie wojen ideologicznych. A skoro ksiądz tak uporczywie drąży tę kwestię, to przypominam, że sam chętnie bym się dowiedział, czy zadawał ksiądz tak samo bezkompromisowe pytania zwolennikom utrzymania w Polsce kary śmierci? Czy tu nie jest przypadkiem stosowana podwójna miara? W obydwu przypadkach chodzi przecież o stosunek do życia, o zgodność lub jej brak nie tylko z nauką Kościoła, ale po prostu z Dekalogiem.
Jeśli Jarosław Kaczyński wygra wybory, powierzy mu Pan misję tworzenia rządu?
– Mógłbym odpowiedzieć, że będąc z natury optymistą, takiego scenariusza nie zakładam. Rozumiem jednak to pytanie jako troskę o zasadę funkcjonowania państwa polskiego. A zatem potwierdzam to, co mówiłem w czasie kampanii wyborczej, zanim wybory wygrałem. Polsce jest potrzebna zdolność władz państwowych do współpracy i unikania wojen politycznych o wszystko. Prezydent z tych właśnie powodów powinien być otwarty na współdziałanie z każdą siłą polityczną obdarzoną zaufaniem przez wyborców. Problem polega na tym, że nie wszystkie siły polityczne też tak to widzą. Warto, aby się postarały zmienić swoją praktykę, retorykę i stosunek do demokratycznych werdyktów wyborczych, także prezydenckich.
Premier Orbán odkupił od Rosjan akcje największego węgierskiego koncernu energetycznego, aby wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne. U nas rosyjski koncern zamierza uczestniczyć w prywatyzacji Lotosu. Pana zdaniem, ten obszar powinien być specjalnie chroniony?
– Nie można porównywać sytuacji Polski i Węgier w zakresie zabezpieczenia dostaw ropy naftowej – oprócz systemu rurociągów PERN „Przyjaźń” nasz kraj może korzystać z Naftoportu w Gdańsku. Jeżeli chodzi o proces prywatyzacji Lotosu, do tej pory nie została podjęta decyzja o sprzedaży akcji spółki. Rozpoczęto proces prywatyzacji, jednak ostateczna decyzja o wyborze inwestora będzie uzależniona od oceny jego wiarygodności w kontekście zapewnienia rozwoju spółki i bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Po wizycie prezydenta Obamy wspomniał Pan, że należy się wkrótce spodziewać obecności u nas trwałego „amerykańskiego komponentu wojskowego”. O co tu chodzi?
– Chodzi o stałe stacjonowanie w Polsce żołnierzy USA, obsługujących samoloty myśliwskie i transportowe przylatujące okresowo na ćwiczenia z amerykańskich baz w Europie. Umowę w tej sprawie podpisano 13 czerwca br. w Warszawie. Otwiera to nowy etap partnerstwa polsko-amerykańskiego w obszarze obrony i bezpieczeństwa, stanowiąc potwierdzenie i uszczegółowienie decyzji o pogłębieniu tej współpracy, podjętej z prezydentem Barackiem Obamą podczas mojej wizyty w Waszyngtonie w grudniu ubiegłego roku.
Umowa przewiduje m.in. wspólne szkolenia polskich i amerykańskich pilotów, co pozwoli na zwiększenie zdolności do sojuszniczego współdziałania w ramach NATO. Inicjatywa ta powinna także przyczynić się do realizacji celów nakreślonych w Koncepcji Strategicznej NATO, szczególnie w zakresie wzmacniania zdolności Sojuszu do kolektywnej obrony i zwiększania interoperacyjności sił zbrojnych państw NATO.
Jak Pan widzi swoją rolę w przywracaniu normalnego wymiaru debaty publicznej, która w ostatnich miesiącach zmieniła się w ostry spór dzielący społeczeństwo?
– To problem, który da się obserwować nie tylko w ostatnich miesiącach, ale w latach, zanik normalnej debaty politycznej, którą zastępuje walka na maczugi polityczne.
Którymi machają różne strony...
– To prawda, co nie zmienia faktu, że jest to poważny problem. Proponuję Kancelarię Prezydenta jako miejsce, gdzie może toczyć się debata polityczna przy bardzo różnych poglądach i interesach partyjnych. Temu ma m.in. służyć Rada Bezpieczeństwa Narodowego, do której zaprosiłem wszystkich szefów partii reprezentowanych w Sejmie, ale jeden z liderów mego zaproszenia nie przyjął. Żałuję tego, gdyż mogłoby być w Polsce bardziej normalnie, gdybyśmy przynajmniej o sprawach bezpieczeństwa rozmawiali wspólnie.
Wywiad został przeprowadzony
31 maja 2011 r.
ks. Marek Gancarczyk, Andrzej Grajewski