Są zagubieni, zastraszeni, z kawałkiem zrujnowanego życia. Nazywa się ich współuzależnionymi. Nie zawinili, a muszą szukać pomocy, zanim dojdzie do tragedii.
Kiedy wychodziła za mąż, kochała Janka. Czy spodziewała się, że kilka lat później ze strony ukochanego dozna przemocy, że wieczory naznaczone będą kłótniami, że będzie myślała o ucieczce z domu w trosce o bezpieczeństwo swoje i swojego synka? Nie tak miało być. Zanim podjęła decyzję o wyprowadzce, wielokrotnie namawiała męża, by zaczął się leczyć, ale choroba alkoholowa była silniejsza. – Podjął próbę wyjścia z nałogu, gdy zagroziłam, że od niego odejdę. Poszedł do jakiejś poradni, starał się krótko, ale stwierdził, że nie da rady, i znów zaczął pić – wspomina Joanna. Więc wyprowadziła się z domu, zabierając synka. Mąż prosił, aby wróciła, obiecywał poprawę i że już będzie inaczej. Za pierwszym razem Joanna dała się przekonać, chciała wierzyć, że miłość zwycięży. Ale kiedy mąż bardzo szybko znów zaczął pić, zrozumiała, że musi odejść na zawsze. – To wszystko było okupione dużym cierpieniem, nie jest łatwo po kilku latach małżeństwa zaczynać wszystko od nowa, zostawić za sobą nieudany kawałek życia, porzucić marzenia. Niezbędna jest pomoc, by nie wpaść w depresję, nie załamać się – mówi Joanna. Szukała pomocy u psychologa. Szybko zrozumiała, że to za mało, że musi znaleźć miejsce, środowisko, w którym poczuje się dobrze, i gdzie uzyska wsparcie, które pozwoli jej odbudować życie, a następnie stworzyć nowy dom dla siebie i dziecka. Zaczęła działać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.