Pływała codziennie po dwie godziny przez prawie dwa miesiące w zatoce naprzeciwko mariny Pisciotta. Paola Merelli, 67-letnia emerytowana nauczycielka chora na parkinsona, uczestniczyła w eksperymencie naukowym.
Dla podtrzymania rytmu recytowała w głowie wiersze. „Mój ulubiony to »Lasammo fa’ a Dio« [Zostawmy to Bogu – przyp. red.] Salvatore di Giacomo. Jego recytacja zajmuje 20 minut” – opowiada dziennikarce Ilarii Sesanie z „Avvenire”, największego włoskiego dziennika katolickiego.
Paoli towarzyszyli mąż Mimmo i brat Fabio, którzy wczoraj rano ukończyli z nią akcję „Swim for Parkinson”, czyli przeprawę przez Cieśninę Mesyńską, zorganizowaną przez Stowarzyszenie „Limpe per il Parkinson”, finansujące badania naukowe nad tą chorobą, w których wzięło udział ok. 30 pływaków z całych Włoch.
„Paola jako pierwsza pokonała prawie 4 km, dzielące Przylądek Peloro na Sycylii od Cannitello” – zaznacza I. Sesana. Kim jest 67-letnia kobieta? To emerytowana nauczycielka szkoły w miejscowości Scampia, matka czworga dzieci, która razem z mężem stworzyła rodzinny dom dla małoletnich ofiar przemocy w pieczy zastępczej. Diagnozę parkinsona otrzymała w 2020 r., tydzień przed zamknięciem całych Włoch z powodu covidu.
Jak wspomina, była to chwila, której nie da się zapomnieć, tym bardziej że pierwszą fazę choroby spędziła w izolacji, przeżywając strach, „poczucie nieznanego”, a nawet depresję w tamtych tygodniach. „Na chorobę Parkinsona nie ma lekarstwa. Czujesz się bezradny, myślisz, że choroba będzie ci towarzyszyć do końca, a ty nie będziesz w stanie nic zrobić. Na tym etapie odkryłam, jak ważne jest mieć obok siebie członków rodziny, opiekunów, którzy zawsze zachęcali mnie do reakcji” – opowiada P. Merelli.
Po lockdownie rozpoczęła terapię farmakologiczną i – za radą lekarzy – aktywność sportową. „Jednym ze skutków choroby Parkinsona jest postępujące sztywnienie mięśni, a ćwiczenia fizyczne są dobrym sposobem na spowolnienie jej postępu” – tłumaczy I. Sesana. „Zaczęłam pływać, ale nie tylko” – opowiada Paola. „Zesztywnienie spowodowane chorobą dotyczy głównie twarzy – my, chorzy, tracimy uśmiech. Dlatego też bardzo dużo czasu poświęcam ćwiczeniom podtrzymującym zdolność ekspresji, która jest podstawą naszych relacji z innymi. Uczestniczę także w internetowych grupach aktorskich, bo mówienie na głos lub śpiewanie pozwala zachować ekspresję i ton głosu” – zdradza 67-latka.
Na początku obawiała się udziału w projekcie „Swim for Parkinson”, nawiązywania nowych znajomości. „Myśl o kontakcie z innymi chorymi mnie przerażała. Nie wiedziałam, czy będę w stanie patrzeć na tych, którzy są już w bardziej zaawansowanym stadium choroby” – wyznaje. „Tymczasem poznałam ludzi o głębokiej wrażliwości i wielkich zdolnościach artystycznych, być może niezdarnych w swoich ruchach, ale o niezwykle jasnych umysłach” – dodaje.
Paola tłumaczy, że wiele chorych na parkinsona poddaje się, zamyka się w sobie i przestaje wychodzić z domu, a sprawę dodatkowo utrudnia brak specjalistycznych ośrodków, w których pacjentami opiekują się multidyscyplinarne zespoły specjalistów. Jak dodaje – szczególnie widoczne jest to na południu Włoch. Dlatego właśnie zdecydowała się trenować i „rzucić wyzwanie prądom cieśniny” – by zwrócić uwagę opinii publicznej i różnych instytucji na ten problem.
Na koniec podkreśla, że pływając na otwartym morzu, doświadczyła głębokiego wewnętrznego przeżycia. „Po początkowym zmęczeniu umysł uwalnia się i odnajduje ogromną przestrzeń uczuć, wspomnień i marzeń. Dla mnie to także moment głębokiej duchowości i kontaktu z Bogiem, gdy wchodzę z Nim w dialog. To było piękne odkrycie” – zapewnia.
baja /Avvenire