Kiedy analizuję wyniki matur, ale też egzaminu ósmoklasisty, zawsze towarzyszy mi refleksja… że oszukujemy młodych ludzi. Dlaczego? Bo nasz system edukacji i tradycyjne modele edukacyjne są przestarzałe i nieadekwatne do wymagań współczesnego świata. W skrócie mówiąc, nie przygotowujemy młodych ludzi do funkcjonowania w rzeczywistości, w której przyjdzie im żyć i pracować.
Jednym z największych problemów tradycyjnych systemów edukacyjnych jest brak realnego zastosowania nauczanych treści. Zbyt często edukacja skupia się na zapamiętywaniu faktów i zdawaniu testów, zamiast na rozwijaniu umiejętności. Oto konkretny przykład. Uczniowie mogą znać wzory matematyczne, ale nie wiedzą, jak prowadzić budżet, inwestować czy zarządzać długiem. Mogą umieć czytać ze zrozumieniem, ale nie wiedzą, jak odróżnić prawdę od fałszu. Mogą mieć na świadectwie dobre oceny z fizyki, chemii czy geografii, a nie rozumieć, na czym polegają np. zmiany klimatu, umiejętności cyfrowe czy zdolność do krytycznego myślenia. Jeżeli w szkole realizowany jest program nauczania, młodzi ludzie dostają pełny zestaw informacji, by sprawnie się poruszać w tych zagadnieniach. Ale nie poruszają się, bo często poznają konieczne zagadnienia w oderwaniu od siebie.
Ta fragmentacja i brak nauczania projektowego to niejedyne problemy. Innym są jednolite metody nauczania i oceniania, które nie uwzględniają różnorodnych stylów uczenia się i indywidualnych talentów uczniów. To prowadzi nie tylko do zniechęcenia i braku motywacji, ale także do gigantycznego marnotrawstwa potencjału młodych ludzi.
Oczywiście w tak skomplikowanych i dużych systemach jak system edukacji sztywność i opór wobec zmian są poważnymi problemami. Wprowadzanie modyfikacji w programach nauczania, metodach przekazywania wiedzy i strategiach oceniania jest procesem powolnym i trudnym. Stwierdziwszy to, można przejść nad tym do porządku dziennego i rozłożyć w niemocy ręce – albo można zmiany wprowadzać. A żeby to wprowadzanie, ta zmiana były szybsze, warto sukcesywnie ograniczać biurokrację i spłaszczać struktury decyzyjne – sprawić na przykład, by zmiana nie wymagała aprobaty na aż tak wielu piętrach systemu. W tym wszystkim nie można zapomnieć o wsparciu nauczycieli, bo postawienie ich przed nowymi wyzwaniami bez wcześniejszego przygotowania przypomina wymuszenie na mechaniku samochodowym naprawy nowoczesnego samolotu. Bez tych zmian, bez tego wsparcia system edukacji opiera się na fałszywej obietnicy, że przygotuje do funkcjonowania we współczesnym świecie, podczas gdy nie tylko nie próbuje tego robić, ale nawet nie próbuje się zmienić, by zbliżyć się do tego celu.
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.