Amos to najwcześniejszy z tych proroków, którzy zostawili po sobie księgę.
Amos to najwcześniejszy z tych proroków, którzy zostawili po sobie księgę. Głosił orędzie w VIII wieku przed Chrystusem, nieco wcześniej niż Ozeasz, Izajasz i Micheasz. Pochodził z Południa, z leżącego w Judzie Tekoa. Działał jednak w północnej części dawnego dziedzictwa Dawida, Izraelu. Państwem tym, w przeciwieństwie do Judy, nie rządzili już królowie pochodzący z rodu Dawida. Kraj, między innymi przez brak związku z świątynią, która znajdowała się w Jerozolimie, stawał się coraz bardziej pogański. A Amos, nie szczędząc przygan innym narodom, w tym Judzie, szczególnie mocno występował właśnie przeciwko mieszkańcom Izraela. Piętnował głównie niesprawiedliwość społeczną i zapowiadał straszliwe kary. „Nie może ziemia znieść wszystkich mów jego” – oceniał proroctwa Amosa kapłan Amazjasz z konkurującego z Jerozolimą, nie tak ortodoksyjnego Betel. Wydawało mu się to przesadą, stąd zażądał, by Amos wrócił do swojego kraju i tam prorokował, nie w królewskim Betel. Wyraźnie więc orędzie Amosa lekceważył. Amos jednak nie spełnił żądania, bo do Betel, do Izraela posłał go Bóg. Niewiele lat później groźby proroka się spełniły. Państwo Północne upadło pod ciosami Asyrii, a wielu jego mieszkańców znalazło się w niewoli. A gdyby posłuchali Amosa…
Prorok Amos przedstawił się jako zwykły pasterz i ten, który „nacina sykomory” (zabieg sprawiający, że dojrzewające owoce stają się słodsze i nie są robaczywe). Warto pamiętać, że w czasach, o których mowa, istniała instytucja „proroków zawodowych” czy nawet „szkoły prorockie”. Amos nie był jednym z nich. Był człowiekiem prostym, a prorokował, bo tak kazał mu Bóg. On zaś powołuje, kogo chce, niekoniecznie wykształconych i wyszkolonych. To ważne. Deklaracja składana przez nas przy bierzmowaniu, że chcemy, by Duch Święty uzdolnił nas do mężnego wyznawania wiary, nie powinna być pustosłowiem. Są sytuacje, w których trzeba mężnie wystąpić w roli proroka przypominającego o tym, co mówi Bóg. Jeśli zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji, znaczy, że do tego, choćby tylko na krótką chwilę, zostaliśmy powołani.
Andrzej Macura W I czytaniu