Nie trafi się do wiecznego celu, podążając za doczesną zmiennością.
Kiedyś Kościół był „po stronie słabszych, bitych i po stronie robotników. A nie po stronie władzy i po stronie propagandy. Bo dziś, niestety, to ta różnica”. Te słowa padły z ust Donalda Tuska podczas konwencji PO dwa lata temu. Trafiłem na to przypadkiem.
Pomyślałem sobie, że z punktu widzenia obecnego premiera teraz to już chyba nieaktualne. No bo Kościół już nie jest za bardzo „po stronie władzy i po stronie propagandy”, prawda? I chyba jest „po stronie słabszych, bitych i po stronie robotników”, zwłaszcza że, o ile wcześniej bicia nie było, to teraz, owszem, zdarza się – co odczuli rolnicy. A co do propagandy, to obecna władza ma już praktycznie wszystkie jej narzędzia.
A zatem ziściło się pragnienie Donalda Tuska! Tylko, ciekawostka taka, on dalej nie wygląda na zadowolonego.
Co się więc stało? Ano, gdyby Kościół był organizacją złożoną głównie z hipokrytów i karierowiczów, to podlizywałby się każdej ekipie rządzącej – i zawsze byłby po stronie władzy. Czyli teraz mówiłby, że aborcja powinna być prawem każdej kobiety, że powinno się zalegalizować związki partnerskie, dążyć do „małżeństw” tej samej płci i dania im dzieci na wychowanie, ograniczyć swobodę wyrażania przekonań religijnych itede.
Tymczasem Kościół mówi wciąż to samo, co mówił za każdej ekipy po upadku komunizmu, za komunizmu, za nazizmu i podczas zaborów. Niezależnie od tego, co o tym myśli władza, uparcie trzyma się jednolitej linii, wyznaczanej przez Ewangelię. Nie ustąpi, niezależnie od wszelkich problemów, które ma na zewnątrz i sam ze sobą. Z prostego powodu: bo głową Kościoła jest Chrystus, a nie władza zmieniająca kierunek w zależności od kolejnych wyborów.
Pisałem to w dniu zakończenia roku szkolnego. Z tej okazji na stronie Kancelarii Premiera, pod stosownym zdjęciem z radosnymi małolatami, pojawił się napis: „Gratulujemy wszystkim osobom uczniowskim oraz życzymy bezpiecznych i niezapomnianych wakacji”. Wpis szybko został skasowany, ale ludzie zdążyli zrobić zrzuty z ekranu. Pomyślałem, że to niezła ilustracja do tego, o czym piszę: władza prowadzi ludzi raz do przodu, raz do tyłu, według pomysłu, który aktualnej ekipie podchodzi. Obecnej najwyraźniej podchodzi urabianie społeczeństwa według wynaturzonych koncepcji politycznego słuszniactwa. Jeśli nie spotka sprzeciwu, za dwa lata, może trzy, obłąkańcze wpisy nie będą już zdejmowane i stopniowo „osoby uczniowskie”, „osoby z macicami”, rozmaite „aktywiszcza”, a może i „osoby zwierzęce” staną się normą.
Ale nie będzie tak w Kościele wiernym Ewangelii. Tam zawsze cnota będzie cnotą, a grzech grzechem. Raz się to będzie władzy podobać, innym razem nie. Odporność na zmienne upodobania władzy jest konieczna, jeśli się chce trafić do jakiegokolwiek sensownego celu – z ostatecznym włącznie. No chyba że ktoś woli być „osobą potępieńczą”.
KRÓTKO:
Parcie na śmierć
Dziewczęta powyżej 16. roku życia mogą w Hiszpanii poddać się aborcji na żądanie, nawet bez potrzeby pytania o to rodziców. Tak zdecydował Trybunał Konstytucyjny tego kraju, popierając w ten sposób nowelizację z 2023 roku prawa dotyczącego aborcji. Tamtejszy resort zdrowia poinformował, że w ubiegłym roku na terenie Hiszpanii wykonano 98 tys. aborcji, co stanowi wzrost o 9 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Jak widać, jeszcze im mało. I w ten oto sposób rodzice w Hiszpanii muszą zgodzić się na wyrwanie dziecku zęba, ale o tym, że córka chce zabić swoje dziecko, nawet wiedzieć nie muszą.
Spokój „ministry”
Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka zleciła prace w celu zredukowania nauczania lekcji religii do jednej godziny tygodniowo oraz możliwości łączenia klas na tych lekcjach. Komisja Wychowania Katolickiego KEP wyraziła stanowczy sprzeciw, przypominając, że zgodnie z obowiązującym prawem tego rodzaju zmiany powinny się dokonywać na drodze porozumienia z Kościołami. Ale cóż – obecna władza prawo rozumie specyficznie. Z kolei sama „ministra” przyznała, że docierały do niej prośby, żeby na zmiany wokół lekcji religii wybrać „spokojniejszy moment”, ale jak stwierdziła: „Ten spokojniejszy moment nastąpił”. No tak, wybory za nami, a do następnych jeszcze trochę czasu, więc to jest najlepsza chwila, żeby bez szkody wyborczej coś katolikom upiłować.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.