Za wierność Chrystusowi ci mieszkańcy Wiecznego Miasta płacili najwyższą cenę.
Pozostawali często bezimienni, pochowani w liturgicznym „grobie nieznanego żołnierza”. Znamy późniejsze, niezwykle poruszające historie Agnieszki Rzymianki (wściekły syn naczelnika miasta, który domyślił się, że jest chrześcijanką, wtrącił ją do domu publicznego, ale próba zhańbienia nastolatki nie powiodła się, bo nikt nie miał odwagi jej dotknąć; zginęła w 304 roku, broniąc czystości, którą ślubowała Jezusowi) i wielu wymienionych z imienia wyznawców Chrystusa, którzy oddali życie za swego Mistrza. Na każdym kroku w kościołach Rzymu znajdziemy ich relikwie.
By oddać cześć również tym bezimiennym bohaterom, do kalendarza liturgicznego w 1969 roku dopisano wspomnienie Świętych Pierwszych Męczenników Kościoła Rzymskiego.
Niewiele o nich wiemy. Poza najważniejszym: zapłacili najwyższą cenę za Tego, który „śmiercią zwyciężył śmierć”. To przecież historie sprzed dwóch tysięcy lat, sprzed triumfu żądającej dowodów cywilizacji „szkiełka i oka”. – Studiowanie życia apostołów przypomina obserwację przez teleskop Hubble'a najstarszych galaktyk – zauważa Columba Steward, benedyktyn z opactwa Saint John w Collegeville w Minnesocie. – Tamte czasy to był „wielki wybuch”, początek chrześcijańskiego świata, gdy apostołowie wyszli z Jerozolimy i rozpierzchli się po wszystkich znanych ówcześnie krainach.
Za apostołami ruszyły tysiące, które do głębi przejęły się słowami: „On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (1 J 3,16). Część poniosła śmierć na fali prześladowań wszczętych przez Nerona w miejscu, gdzie ukrzyżowano „pierwszego z apostołów”. Kresem ziemskiej wędrówki Piotra było Wzgórze Watykańskie.
To nie, jak często słyszymy, Koloseum było świadkiem rzezi wyznawców Chrystusa. Gigantyczny, zamykający przestrzeń Forum Romanum amfiteatr Flawiuszów, który mógł pomieścić nawet 50 tysięcy widzów, wzniesiono w latach 70–80 n.e., już po śmierci Nerona. Choć jego mury widziały mnóstwo walk gladiatorów i polowań na dzikie zwierzęta, tradycja wiąże to miejsce z męczeństwem chrześcijan dopiero od trzystu lat. Miejscem największej kaźni chrześcijan był cyrk Nerona na Wzgórzu Watykańskim. Tłumy zwiedzające bazylikę św. Piotra nie mają zazwyczaj pojęcia, że spacerują po miejscu, w którym strumieniami lała się krew.
„A śmierci ich przydano to urągowisko, że okryci skórami dzikich zwierząt ginęli rozszarpywani przez psy albo przybici do krzyżów, gdy zabrakło dnia, palili się, służąc za nocne pochodnie. Na to widowisko ofiarował Neron swój park i wydał igrzysko w cyrku, gdzie w przebraniu woźnicy z tłumem się mieszał lub na wozie stawał. Stąd, chociaż ci ludzie byli winni i zasługiwali na najsurowsze kary, budziła się ku nim litość” – pisał Tacyt, który uważał chrześcijan za sektę. Wspominał, że aresztowanych było „ogromne mnóstwo, tak że budziła się ku nim litość, jako że nie dla pożytku państwa, lecz dla zadośćuczynienia okrucieństwu jednego człowieka byli traceni” (Roczniki, XV, s. 38–45).
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.