Czy warto chodzić na skróty? Może niektórym to się opłaca, ale w technologiach od skrótów lepiej trzymać się jak najdalej. Przekonuje się o tym amerykański Boeing.
Patrząc na to, co dzieje się w kosmosie (i na Ziemi), trudno uwierzyć, że firma, która przez dekady była liderem w rozwoju technologii lotniczych i kosmicznych, dzisiaj zmaga się z kryzysem, który zdarza się rzadko nawet start-upom.
Czy mogło się zacząć lepiej? Niekwestionowany lider na rynku technologii lotniczych stanął do wyścigu o organizowanie transportu ludzi i towarów na orbitę. Konkurencja była niewielka, bo rywalem była głównie firma, która specjalizowała się w budowie elektrycznych samochodów Tesla. Tyle tylko, że ta właśnie firma stworzyła potęgę SpaceX, a Boeing, choć w przeszłości budował przecież satelity, nie potrafi sprawnie wynieść w kosmos ludzi. Realizacja projekt jego kapsuły Starliner jest opóźniona o wiele lat, napotyka coraz to większe trudności, a ich kulminacją jest to, z czym mamy do czynienia teraz. Dwójka astronautów nie może wrócić na Ziemię i przebywa na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Stało się tak dlatego, że w ich kapsule popsuło się pięć silników manewrowych oraz zanotowano kilka wycieków z instalacji wypełnionej helem. Boeing twierdzi, że sytuacja jest pod kontrolą, że przesunięcie powrotu nie wynika z obawy o życie czy zdrowie astronautów, tylko z chęci dokładnej diagnozy problemów. Tyle tylko, że na diagnozę problemów już był czas. Starliner odbył dwie misje automatyczne, bez ludzi na pokładzie, i każda wyraźnie świadczyła o tym, że w Boeingu coś nie działa. I dotyczy to nie tylko „kosmicznej części” tej firmy, ale także działu „lotniczego”. Odpadające poszycie (bo zaprojektowano za mało nitów mocujących je do konstrukcji) podczas lotu jest tego jaskrawym przykładem. Wypadki mają prawo się zdarzać, ale nie mogą to być awarie tego typu. A przecież podobnych wpadek w Boeingu jest więcej. Co chwila uziemiane samoloty tej firmy są tego smutnym dowodem. Ale na skandal zakrawa źródło tych problemów. Brak nadzoru, brak odpowiedniej kontroli jakości, oszczędzanie na certyfikacji, a nawet uciekanie się do niedopuszczalnych manipulacji podczas kontroli przez państwowe instytucje. W skrócie… chodzenie mocno na skróty. Chodzenie na skróty może czasami się opłaca, ale na pewno nie na rynku technologii. Co z tego wyniknie? Straty idące w miliardy, utrata zaufania, a być może nawet rezygnacja z bodaj najbardziej przyszłościowego rynku, jakim są technologie kosmiczne.
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.