Jacek Magiera dla „Gościa”: Holandia jest rozpracowana w 100 proc.

Karol Białkowski: Ma pan swojego faworyta wśród uczestników?
Jacek Magiera: Nie, nie mam. Mistrzostwa Europy to bardzo rozbudowany turniej, w którym bierze udział tak wiele drużyn, że mogą być niespodzianki. Oczywiście jest kilka reprezentacji i od lat to są te same zespoły, które wskazywane są jako faworyci przez ekspertów. Według mnie może jednak zdecydować dyspozycja dnia, albo to jak dobrze przepracowany został okres przygotowawczy bezpośrednio przed turniejem. Zawsze jednak w tego typu imprezach pojawia się tzw. czarny koń. Nie wskazuję osobiście głównych faworytów, a z oczywistych względów mocno będę kibicował naszej reprezentacji. Chciałbym, żeby to nasz zespół okazał się tym czarnym koniem. Wierzę, że tak może się stać, bo te ostatnie mecze z Ukrainą, Turcją, a nawet z Walią przyniosły trochę optymizmu. Widać w tym zespole dobrą energię. Da się też zauważyć pozytywne nastawienie. A jeśli jest chemia, to już połowa sukcesu do tego, aby coś osiągnąć. Patrząc na głód tych piłkarzy, którzy są w reprezentacji, jestem przekonany, że oni nie będą mieli żadnych kompleksów. Dla wielu to jedna z ostatnich lub nawet ostatnia szansa, aby pokazać się w wielkim turnieju. Szczęsny, Lewandowski, Zieliński, Bereszyński to przecież już bardzo doświadczeni gracze. Cieszy, że jest też grupa tzw. młodych wilków, którzy też wnoszą wiele do reprezentacji – Zalewski, Walukiewicz, Moder, Skóraś, Slisz, Puchacz, Kiwior. Ta drużyna to połączenie rutyny z szaleństwem młodości. To może być doskonałe połączenie.