Smutno mi, Boże!

Będzie śmiertelnie poważnie. Żartowałem...

Jesteśmy wychowani na refrenie: “Śmiej się, śmiej, wieczorem będziesz płakał” (ktoś jeszcze słyszał podobne samospełniające się proroctwa dzieciństwa?). Jak często zarzuca się nam nadmierną radość (czy radość może być nadmierna?), którą część śmiertelnie poważnych oponentów niesłusznie nazywa wesołkowatością czy niezrozumiałym dla mnie, robiącym furorę w sieci terminem “fajnokatolicyzm” (to popularne ostatnio określenie jest kolejną próbą szufladkowania i osądu).

Zdarza się, że osoby te powołują się na postać Benedykta XVI, który ich zdaniem - cytuję - "z powagą oceniał sytuację Kościoła”. A przecież to on właśnie w znakomitej “Soli ziemi” wyjaśniał Peterowi Seewaldowi: "Obserwuję, że nieskrępowana radość stała się rzadkim zjawiskiem. W dzisiejszych czasach na radości coraz bardziej ciąży hipoteka moralna i ideologiczna. Gdy człowiek odczuwa radość, to od razu zaczyna z lękiem myśleć, czy przypadkiem nic wykracza przeciwko solidarności z cierpiącymi, których jest przecież tak wielu. Nie mogę, myśli, tryskać radością, gdy na świecie jest tyle biedy i niesprawiedliwości. Łatwo zrozumieć takie myślenie. Mimo to postawę taką trzeba uznać za błąd. Świat nie stanie się przecież lepszy, jeśli zniknie radość. I odwrotnie: cierpiącym w żaden sposób to nie pomoże, że zabronimy sobie radości, powodowani świadomością cierpienia, które przepełnia świat. Wprost przeciwnie, światu potrzeba ludzi, którzy odkrywają dobro, którzy cieszą się z dobra, dzięki czemu uzyskują silę i odwagę, by samemu być dobrymi. Radość nic jest zatem sprzeczna z solidarnością Jeśli nie jest egoistyczna, jeśli rodzi się z postrzegania dobra w świecie, to chce, byśmy ją przekazywali innym. Zawsze mnie to zaskakiwało, że właśnie w dzielnicach ubóstwa, na przykład w Ameryce Południowej, można spotkać znacznie więcej niż u nas ludzi roześmianych, radosnych".

“Pielęgnowanie w sobie smutku zaliczane było w pierwszych wiekach chrześcijaństwa do grzechów ciężkich, zaraz obok pychy - dodają w “Zapachu pomarańczy” dominikanie Krzysztof Pałys i Szymon Popławski. - Pontyjski mnich Ewagriusz smutek zalicza do bardzo groźnego stanu duchowego paraliżu, który ma wynikać z nieuporządkowanej, egoistycznej miłości własnej, a Jan Kasjan, mistrz duchowy Dominika, uważa, że smutek może prowadzić do wielu konkretnych grzechów. Pierwszym smutnym człowiekiem w Biblii jest Kain - traci on spokój ducha, co doprowadza go do smutku, a ten z kolei pcha go do morderstwa”.

Gdy poprosiłem kard. Raniero Cantalamessę o krótkie przesłanie dla czytelników Gościa, odparł: “Jeśli miałbym dać Wam jakąś radę, powiedziałbym: jeśli chcecie apostołować i nieść słowo Boże, to proście Ducha Świętego przede wszystkim o dar radości. Dlaczego? Ponieważ radość jest tym, co najbardziej przekonuje ludzi. A my mamy przecież pokazać życiem, że Jezus zmartwychwstał i pokonał śmierć. Czy wobec takiej tajemnicy można być ponurakiem?”.

Jak widać, można...

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.