Był odważny, ostrożny, zdecydowany i świetnie wykształcony. Biegle posługiwał się kilkoma językami obcymi. Najprawdopodobniej jako jedyny wówczas Polak potrafił odszyfrowywać tajne listy dyplomatyczne. Jego cechy charakteru i liczne talenty postanowił wykorzystać król Jan III Sobieski. Mianował cystersa z podgdańskiej Oliwy szefem swojego „czarnego gabinetu”.
Rok 1661. Francją zaczyna rządzić król Ludwik XIV. Mówi o sobie „Państwo to ja” – i wcale nie żartuje. Opiera swoje panowanie na trzech filarach: sprawnej biurokracji, rozbudowanej armii oraz lojalnej policji. Także tej tajnej. Król nie zamierza pozwolić na istnienie silnej opozycji knującej przeciwko niemu ani w kraju, ani za granicą. Jednak chcąc skutecznie kontrolować poczynania swoich wrogów, potrzebuje zaufanych i skutecznych agentów. Wkrótce po europejskich dworach zaczynają krążyć plotki o „czarnym gabinecie” monarchy, którego pracownicy – działający zawsze w cieniu – inwigilują potencjalnych królewskich konkurentów. Nadstawiają ucha na plotki krążące po dworskich korytarzach Wersalu. Poszukują przyszłych spiskowców, wnikliwie przeglądając korespondencję prywatnych osób. Wśród agentów są mężczyźni i kobiety. Francuzi i obcokrajowcy. Również osoby duchowne – zakonny habit to doskonały kamuflaż dla szpiega. Niezależnie od tego, kim są i skąd się wywodzą, sporo ryzykują, więc są dobrze opłacani. Słyną ze swojej skuteczności, kierując się zasadą „po trupach do celu”. Przekupstwa, przemoc, seks, a nawet morderstwa – to podstawowe środki pracy operacyjnej agentów Ludwika XIV. Opowieści o ich osiągnięciach najpewniej docierają również do Jana III Sobieskiego. Niedawny triumfator spod Chocimia, obejmując w 1674 r. rządy w Polsce, nie chce być gorszy od Króla Słońce. By rządzić skutecznie, potrzebuje własnego „czarnego gabinetu” i siatki szpiegów. Zaprasza więc na królewski dwór cystersa Michała Antoniego Hackiego. Powierza mu pierwszą tajną misję…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.