Transplantolodzy z Göteborga chcą przeszczepić macicę 56-letniej matki jej 25-letniej córce. Cierpi ona na chorobę, objawiająca się niewykształceniem się tego narządu. Czy jednak kobieta może nosić w sobie to samo łono, z którego sama się narodziła?
Zespół prof. Matsa Brännströma przeprowadził już podobne operacje u myszy, owcy i szczurzycy. Zwierzęta te urodziły potem zdrowe potomstwo. Pierwszy przeszczep ludzkiej macicy przeprowadzono 11 lat temu w Arabii Saudyjskiej. 26-letnia pacjentka otrzymała macicę 46-letniej zmarłej kobiety. Jednak po 3 miesiącach lekarze musieli ją usunąć, bo powstał w krwiak, zagrażający życiu.
Pacjentkami prof. Brännströma są Eva (matka) i Sara Ottoson (córka). Plan jest następujący: w 2012 r. ma dojść do przeszczepu. Następnie przeprowadzone ma być zapłodnienie in vitro, a po porodzie macica ma być usunięta, by pacjentka nie musiała do końca życia przyjmować leków, zapobiegających odrzuceniu przeszczepu, a jednocześnie bardzo obniżających odporność.
Część specjalistów twierdzi, że przeszczep macicy jest zbyt ryzykowny i bardziej nawet ryzykowny skomplikowany od przeszczepu serca czy wątroby. Biorczyni grozi śmiertelny krwotok. Inni mają wątpliwości, czy czegoś, co dopiero niedawno udało się na zwierzętach, można bez dalszych eksperymentów stosować u ludzi.
Film z udziałem Evy Ottoson:
Niezależnie od barier technologicznych, powstaje pytanie o moralna dopuszczalność takiego przedsięwzięcia.
Pytanie pierwsze: czy macica jest organem, który w ogóle wolno przeszczepiać? Zdaniem dr. Kazimierza Szałaty, etyka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, odpowiedź jest tu pozytywna. Macica nie jest bowiem organem decydującym o tożsamości człowieka (takim jak mózg, jajniki i jądra). To jedynie organ funkcjonalny, środowisko, służące rozwojowi dziecka. Można więc go przeszczepiać.
Pytanie drugie: czy wolno przeszczepić kobiecie macicę, z której sama się narodziła? Tu także odpowiedź jest pozytywna. Dr Szałata (podobnie jak cytowany przez „Gazetę Wyborczą” niewierzący bioetyk prof. Jan Hartman) widzi tu jedynie problem estetyczny, kulturowy. Nie jest to jednak nieprzekraczalna granica moralna. - Nie mam tu oporów - przyznaje etyk z UKSW.
Problemem pozostaje natomiast planowane zastosowanie procedury zapłodnienia in vitro. Jeśli jest ona w tym przypadku konieczna, to cały plan szwedzkich lekarzy jest moralnie nie do przyjęcia. Być może jednak da się (albo: będzie się dało w przyszłości) przeprowadzić taki przeszczep, a następnie doprowadzić do poczęcia i narodzenia dziecka w sposób naturalny. Wtedy zastrzeżenia, związane z in vitro, będą nieaktualne.
Skomplikowaną kwestią jest pytanie, czy wolno okaleczać jednego człowieka, by dać drugiemu człowiekowi szanse na zrodzenie potomstwa. Jest to w istocie pytanie o proporcjonalność dobra, jakim jest (zagrożone w ten sposób) zdrowie dawczyni i dobra, jakim jest możliwość zrodzenia potomstwa przez biorczynię. Jak zaznacza dr Szałata, jednoznaczna odpowiedź wymagałby precyzyjnej wiedzy medycznej. Jeśli się weźmie pod uwagę, że wiele kobiet dość dobrze funkcjonuje po terapeutycznych zabiegach usunięcia macicy, to być może podarowanie przez 56-letnią matkę macicy swej córce 25-letniej córce mogłoby być moralnie usprawiedliwione. Jak podkreśla etyk, nie może to jednak oznaczać traktowania człowieka jak czegoś w rodzaju magazynu części zamiennych, ani też przyjęcia mentalności, wedle której wolno doprowadzać do poczęcia i zrodzenia dziecka za wszelką cenę. Nie ma też moralnej zgody na sprzedaż macicy do przeszczepu.
Poza tym, operacja, którą chcą przeprowadzić szwedzcy lekarze, byłaby niewątpliwie eksperymentem. Dlatego też jej plany powinny podlegać takiej ocenie, jakiej podlegają wszystkie eksperymenty w medycynie. Trzeba m.in. rozważyć, czy nauka dysponuje już dostateczną wiedzą, by można było mówić o szansach na powodzenie takiego przedsięwzięcia i czy ryzyko dla życia i zdrowia dawczyni i biorczyni nie jest w tym przypadku zbyt duże.
jd, gazeta.pl