Taki mamy klimat, że dyskryminacją jest krzyż, a okazaniem szacunku zdrada swoich przekonań.
Kilka dni temu Rafał Trzaskowski podpisał rozporządzenie zakazujące eksponowania symboli religijnych w urzędzie miasta. Urzędnikowi magistratu nie wolno mieć krzyżyka nawet na biurku. Na razie urzędnikom pozwolono nosić symbole w sposób indywidualny, np. w postaci medalika.
Sam prezydent Trzaskowski, uzasadniając decyzję, raczył oznajmić na portalu X, że stolica zawsze będzie szanować tradycję, ale „Polska jest państwem świeckim”. I zacytował: „Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań”.
Warto zauważyć, że Konstytucja RP w ogóle nie używa pojęcia „państwo świeckie”. Stanowi natomiast w rozdziale I, art. 25, punkt 2: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”.
Bezstronność to zgoda na to, co jest ważne dla społeczeństwa i nienarzucanie mu własnych rozwiązań. Ale przesądzające jest zakończenie tego zdania: „zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. To, co zrobił Rafał Trzaskowski, jest ograniczeniem swobody, a nie jej zapewnieniem. Arbitralnie, opierając się na swoim widzimisię, zakazał wyrażania przekonań religijnych w miejskich instytucjach Warszawy.
KONS-TY-TUC-JA!, panie prezydencie. Ta konstytucja, która w preambule mówi o Bogu i o „kulturze zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu”. Bo ten naród ma takie dziedzictwo, a jego obywatele w znacznej większości przyznają się do katolicyzmu (dane z ostatniego spisu powszechnego).
Gadanie o „świeckości” i „neutralności” to mydlenie oczu. Lenin też tak gadał. Nie da się stworzyć przestrzeni, w której wszyscy się czują jednakowo dobrze. Takie wyjałowione z wartości, wręcz wysterylizowane społeczeństwo nie istnieje, bo administracyjne usunięcie jednej wartości zawsze powoduje pojawienie się innej. Ilustruje to fakt, na który zwrócił uwagę publicysta Paweł Ozdoba: następnego dnia po wprowadzeniu nowego zarządzenia stołeczny urząd oficjalnie „świętował” Dzień przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. „Czyli są przekonania, które można promować, i są te, których nie można…” – zauważył na platformie X.
Właśnie o to chodzi, że po zdjętym krzyżu nigdy nie pozostaje „neutralność”. Po to się go zdejmuje, żeby nie kolidował z promowanymi aktualnie antywartościami.
Nie będzie neutralności, bo nie ma neutralnych ludzi. Obecny prezydent Warszawy jest człowiekiem zaangażowanym w promocję światopoglądu odległego od chrześcijaństwa – i konsekwencje właśnie widzimy. Wcale nie jest to krok ku „uśmiechniętej Polsce” – jesteśmy raczej o krok bliżej świata, w którym nikomu nie będzie do śmiechu.
KRÓTKO:
Taki katolicyzm
Zarząd szkół katolickich w Toronto nie zgodził się na wywieszenie na zarządzanych przez siebie budynkach flagi ruchu obrońców życia. Za to od 2021 roku zezwala na wywieszanie flagi LGBTQ+ w czerwcu („miesiącu dumy gejowskiej”). Dr Teresa Pierre, przewodnicząca kanadyjskiej organizacji Parents as First Educators stwierdziła, że członkowie zarządu Okręgu Szkół Katolickich w Toronto „po raz kolejny podeptali prawa rodziców do edukacji dzieci zgodnie z nauczaniem katolickim, głosując 8 do 2 przeciwko propozycji wywieszania flagi pro-life w szkołach”. Jak podaje KAI, decyzja o wywieszaniu flagi gejowskiej (mimo sprzeciwu ze strony arcybiskupa Toronto) została podjęta trzy lata temu taką samą większością głosów 8 do 2, jaką teraz została odrzucona propozycja wywieszenia flagi pro-life. I to się w sumie zgadza: jacy katolicy, tacy prolajferzy.
Dramat aktywistki
Marta Lempart na łamach „Gazety Wyborczej” nawołuje do podpisania Inicjatywy Ustawodawczej dla aborcji dostępnej w całej Europie pt. „My Voice My Choice”. Jej celem jest wsparcie finansowe dla państw mogących udostępnić aborcję Europejkom, które nie mają dostępu do legalnej aborcji w swoich krajach. Wówczas za likwidację ich dzieci płaciłaby wspólnota. Lempart ubolewa, że w Polsce do tej pory zebrano 20 tys. podpisów, a trzeba 10 razy więcej. A może, pani Lempart, kobiety w Polsce po prostu nie chcą tego „dobrodziejstwa”?
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.