Ktoś, kto ma 30 lat, dla mnie jest młody, ale dla nastolatka to osoba niemal stojąca nad grobem. Jak to działa? Kiedy się starzejemy? Może nie o wiek tu chodzi?
To wcale nie jest akademickie pytanie. Starość musi być jakoś uregulowana, choćby z powodów formalnych, tych związanych z polityką społeczną państwa. Ale na sprawę można spojrzeć od innej strony, naukowej. Dzisiaj 60-latek to najczęściej człowiek w pełni sił, który może pracować, więcej, jego praca, z powodu ogromnego doświadczenia, jakim dysponuje, jest szczególnie wartościowa. Ale jeszcze 50 lat temu, nie mówiąc o dalszej przeszłości, 60-latek był staruszkiem. Czy jest to zmiana tylko kulturowa? A może rzeczywiście później się starzejemy? Jeżeli tak, to co konkretnie świadczy o tym, kto jest stary, a kto nie?
Kilka tygodni temu w moje ręce wpadł raport o starości, opublikowany przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. Jako liczbowy wkład do jego opracowania posłużyły dane kilkunastu tysięcy osób. Najstarsi badani mieli 85 lat, najmłodsi – 40. Pierwszy wniosek płynący z tych badań nie powinien zaskakiwać. Uważamy tak niemal wszyscy: starość zaczyna się w przyszłości. To, że 40-latek nie postrzega siebie jako człowieka starego, to oczywiste (no, chyba że patrzymy na ten wiek z punktu widzenia nastolatka), ale dla 40-latka jest jasne jak słońce, że 85-latek jest stary. Tyle tylko, że dla wielu 85-latków to wcale nie jest takie oczywiste. Badania takie jak te opisane w raporcie wykonuje się regularnie. I wynika z nich, że na przestrzeni wielu lat starość przesuwa się w czasie. Im dłużej żyjemy, tym później przychodzi starość. Im dłużej pracujemy, tym później się pojawia. Im bardziej jesteśmy aktywni, tym później nas dogania.
Czy zatem starość to nie wiek, ale raczej brak aktywności i choroba? Nie tylko. Samotność to starość. I tu pojawia się ciekawe zjawisko. W przeszłości starość była definiowana głównie przez wiek, dzisiaj coraz częściej o starości świadczy fakt, czy pytana osoba boryka się z odrzuceniem i samotnością. Medycyna wydłuża nam życie, i to dość znacząco, ale technologia coraz częściej czyni nas samotnymi i biernymi. I choć – jak powiedział jeden z autorów badań, John Rowe, profesor Uniwersytetu Columbia – „siedemdziesiąt to nowe sześćdziesiąt”, chyba dostajemy kolejny dowód na to, że rozwój technologii i nauki nie powinien być celem samym w sobie. Gdy zapominamy o bliskości, towarzystwie, aktywności, o większych i mniejszych społecznościach, gubimy nie tylko młodość. Gubimy sens życia. To ostatnie stwierdzenie to już bardziej moje dopowiedzenie niż wniosek z raportu, o którym wspomniałem. A zatem – kiedy ja się zestarzeję? Cóż, szybciej dopadnie mnie starość, gdy zostanę sam, niż wtedy, gdy przybędzie mi lat.
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.