Majowe uroczystości – zaprzysiężenie Putina na kolejną prezydencką kadencję i parada z okazji zakończenia II wojny światowej – w Moskwie nie wypadły imponująco. Rosja nie udowodniła swojej militarnej potęgi, ale to nie znaczy, że przestała być groźna.
Obchodzone 9 maja (dzień po europejskich) uroczystości zakończenia II wojny światowej są w putinowskiej Rosji najważniejszym świętem. Za czasów ZSRS przysłaniały je obchody 1 maja i rocznica rewolucji październikowej. Putin uczynił z Dnia Zwycięstwa jeden z najważniejszych elementów propagandy, mającej przekonać świat o sile „jedynej, niepokonanej rosyjskiej armii”. Tegoroczną paradę wojskową trudno jednak uznać za dowód militarnej potęgi. Nie dopisały zarówno pogoda, jak i stosunkowo ubogie uzbrojenie. Na naprawdę zadowoloną wyglądała jedna istota – przyglądający się paradzie z trybuny wojskowej ukochany szpic Aleksandra Łukaszenki – Umka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maria Przełomiec