Protesty na Wzgórzach Golan trwają. Izraelskie siły zastrzeliły kolejne 23 osoby, które próbowały przekroczyć granicę
Setki palestyńskich i syryjskich demonstrantów chciały przekroczyć granicę z Izraelem w dniu "Naksa". Tego dnia obchodzona jest rocznica pokonania Arabów przez wojska izraelskie w tzw. wojnie sześciodniowej w czerwcu 1967r.
Drugiego dnia protestów tłumy palestyńskich i syryjskich demonstrantów zebrały się w pobliżu granicy z Izraelem - niedaleko izraelskich posterunków na okupowanych Wzgórzach Golan. Demonstranci podjęli próbę przekroczenia granicy zabezpieczonej zasiekami z drutu kolczastego. 23 osoby zostały zabite, a 350 odniosło rany - takie dane podają syryjskie władze. Tymczasem Izrael twierdzi, że te liczby są mocno przesadzone. Oskarża przy tym Syrię o wywołanie zamieszania na Wzgórzach Golan i próbę odwrócenia uwagi od krwawo tłumionych demonstracji, które trwają w tym kraju.
Jak twierdzą przedstawiciele izraelskiej armii, wojsko otworzyło ogień w kierunku żołnierzy syryjskich, którzy próbowali naruszyć granicę państwa izraelskiego. Celowali w nogi i stopy. Większość ofiar spowodował wybuch miny przeciwpancernej. Detonację - według Izraela - miały wywołać użyte przez protestujących koktajle Mołotowa.
Izraelski dziennik "Haaretz" pisze, że władze izraelskie stoją pomiędzy dwoma sprzecznymi celami: z jednej strony muszą chronić granicę, z drugiej chcą zapobiec rozlewowi krwi i maksymalnie ograniczyć liczbę zabitych - zwłaszcza w sytuacji, kiedy w konflikt zaangażowani są cywile. "The Jerusalem Post" ostrzega, że wrogowie państwa izraelskiego - jak zgodnie twierdzą obserwatorzy - będą wciąż dążyć do wywoływania coraz szerzej zakrojonych incydentów na granicy Izraela w rejonie Wzgórz Golan.
Kolejnych protestów można się spodziewać w nadchodzącym tygodniu - informuje agencja Asia News.
jad/Asia News