14 osób zginęło, a 225 zostało rannych w niedzielę, gdy izraelscy żołnierze otwarli ogień do palestyńskich i syryjskich demonstrantów, którzy próbowali sforsować linię demarkacyjną na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan - poinformowała syryjska telewizja.
Według telewizji wśród ofiar śmiertelnych jest kobieta i dziecko. Największą grupę demonstrantów protestujących na granicy w 44. rocznicę rozpoczęcia wojny sześciodniowej stanowili młodzi mężczyźni - podała agencja Associated Press.
Jak informował wcześniej Reuters, izraelskie siły bezpieczeństwa oddały strzały ostrzegawcze, gdy znajdujący się na terytorium Syrii palestyńscy manifestanci zbliżyli się do ogrodzenia na linii demarkacyjnej.
Manifestujący w związku z rocznicą rozpoczęcia wojny izraelsko-arabskiej z 1967 roku ludzie wymachiwali palestyńskimi flagami, rzucali kamieniami przez graniczny płot. Gdy tłum kilkuset osób zbliżał się do granicy, izraelscy żołnierze ostrzegli przez megafony, że "ktokolwiek podejdzie bliżej ogrodzenia, naraża swe życie na niebezpieczeństwo". Gdy wojsko w końcu otworzyło ogień, ludzie zaczęli uciekać w panice - zauważa Associated Press.
AP przytacza również wypowiedź premiera Izraela Benjamina Netanjahu z niedzielnego posiedzenia rządu: "Niestety siły ekstremistów próbują dzisiaj naruszyć nasze granice i zagrozić naszym społecznościom i naszym obywatelom. Nie pozwolimy im na to".
W połowie maja na granicy syryjsko-izraelskiej zginęło sześciu Palestyńczyków, a ponad 70 zostało rannych. Tysiące ludzi usiłowało sforsować wtedy granicę Izraela. Rzecznik armii izraelskiej płk Awital Lejbowicz oskarżył wówczas rząd syryjski o wykorzystywanie własnych obywateli do organizowania demonstracji antyizraelskich w celu odwrócenia uwagi od krwawych wydarzeń w Syrii.