„Piszę do was, żebyście nie grzeszyli”. Jeśli zerkniemy na wcześniejsze zdania z 1 Listu św. Jana, te słowa stają się jaśniejsze.
1. „Piszę do was, żebyście nie grzeszyli”. Jeśli zerkniemy na wcześniejsze zdania z 1 Listu św. Jana, te słowa stają się jaśniejsze. W wierszu 1,10 apostoł pisze: „Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki”. Na podstawie tego stwierdzenia można odnieść wrażenie, że grzech jest czymś tak nieuniknionym, że należy się z nim właściwie pogodzić i nie przejmować, a jedynie zaufać Jezusowi. Święty Jan, przeczuwając zapewne niebezpieczeństwo takiego myślenia, podkreśla, że należy unikać grzechu. Ale upadki się zdarzają, więc wtedy uruchamia się plan awaryjny. Kołem ratunkowym jest Jezus. On staje się naszym „Rzecznikiem u Ojca”. W oryginale mamy tutaj słowo „Paraklet” (tłumaczone najczęściej jako Pocieszyciel), które zazwyczaj odnosi się do Ducha Świętego. Działanie Ducha Świętego jako Parakleta nie jest jednak niezależne od misji Jezusa. Pierwszym Parakletem jest Chrystus, a Duch kontynuuje dzieło przebaczenia i pojednania, które dokonało się dzięki ofierze przebłagalnej Jezusa. Duch Święty czyni ofiarę krzyża skuteczną w życiu konkretnych ludzi. Można powiedzieć, że „rozprowadza” miłosierdzie Boże, które płynie z przebitego boku Jezusa.
2. „Znać Jezusa” oznacza być z Nim w komunii, być zjednoczonym z Nim. Ta głęboka duchowa wspólnota z Jezusem ma dwa wymiary. Po pierwsze jako grzesznicy dostępujemy przebaczenia, pojednania z Bogiem mocą Jego krwi przelanej na krzyżu. I drugi wymiar to życie wedle przykazań, czyli właśnie unikanie grzechu. Można stać się kłamcą na dwa sposoby: nie uznając swojego grzechu lub lekceważąc przykazania Boże z powołaniem się na Jezusa, który przecież wszystko wybaczy i nie jest surowym formalistą. Oba te kłamstwa w subtelny sposób wsączają się niestety do nauczania Kościoła. W imię miłosierdzia lub ze strachu przed mediami często nie nazywa się po imieniu niektórych grzechów. A przecież pomijanie milczeniem tego, co jest złe, wzmaga to zło. Tu i ówdzie głosi się wręcz, że Jezus zniósł przykazania w imię miłości, a zdrowa religijność nie może być moralizatorska czy represyjna. Apostoł Jan przestrzega przed takim kłamstwem i wyraźnie naucza, że zachowanie przykazań, czyli życie wedle moralnej prawdy, jest warunkiem miłości. Nie da się oddzielić od siebie prawdy i miłości.
3. „Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała”. Człowiek został stworzony na obraz Boży, a Bóg jest miłością. W naturalny więc sposób jesteśmy zorientowani w naszym życiu na miłość. Ta nie jest jednak mglistym uczuciem, ale codziennym wyborem drogi przykazań. Jeśli wiernie idziemy tą drogą, wtedy rośnie w nas miłość, i tym samym lepiej poznajemy, kim jest Bóg. Nasza ludzka miłość nie jest oczywiście Bogiem, ale ku Niemu prowadzi. Nie kochając, nie można znać Boga. Poznawanie Boga to nie tyle praca umysłu, tak jak poznajemy jakieś nowe dziedziny wiedzy. Poznawanie Boga to raczej sprawa serca, które kocha przez konkretne czyny i w ten sposób coraz mocniej otwiera się na autentyczną komunię z Tym, który jest Miłością.