Może i miło posłuchać, jak Bóg dał temu i owemu w ucho, ale podstaw to raczej nie ma.
18.04.2024 00:00 GOSC.PL
Wiele lat temu trafiłem gdzieś na historię o cudownym ocaleniu Jasnej Góry przed niemieckim bombardowaniem, jakiego miało dokonać Luftwaffe 2 września 1939 roku. Ale nie dokonało, bo jedna eskadra widziała w miejscu klasztoru wielkie jezioro, druga las, a trzecia nie wiadomo, co widziała, bo nie wróciła. Do dziś co jakiś czas ta opowieść jest gdzieś odświeżana w internecie, ale ja w nią nie wierzę. Nie tylko dlatego, że nie jest udokumentowana, ale też dlatego, że to jakoś nie w stylu Boga. Bóg na ogół pozwala sprawom toczyć się po ziemsku. Owszem, czasem ingeruje, zwłaszcza gdy się ludzie modlą, ale z zasady robi to delikatnie i zazwyczaj wygląda to na splot okoliczności.
Bóg nie jest triumfalistą i nie epatuje swoimi możliwościami. Gdy Dzieciątku zagrażał Herod, Stwórca świata nie zabił go ręką anioła z mieczem, nie trafił go meteorytem ani choćby banalnym piorunem. Nie roztoczył nad Świętą Rodziną pola siłowego ani siepaczom satrapy nie pomylił kierunków. Józef z Maryją i małym Jezusem musieli po prostu uciekać, a Bóg nie zapobiegł nawet rzezi niewiniątek. Ostatecznie okazało się, że Jezus wcale nie był bardziej uprzywilejowany od tych dzieci, bo jego śmierć miała być dużo straszniejsza od tego, co spotkało te maleństwa. Jezus został ocalony w dzieciństwie, aby ponieść mękę, gdy dorośnie. Nawet zmartwychwstał tak dyskretnie, że zanim się uczniowie zorientowali, minęło sporo czasu. Wielu zresztą nie zauważyło tego do dzisiaj.
Tak jest niemal ze wszystkim. Bóg w swojej ludzkiej naturze towarzyszy nam w życiu z wszystkimi jego uciążliwościami, a nie robi z tego życia pozbawionego przeszkód czerwonego dywanu.
Piszę o tym zainspirowany własnym tekstem, który zamieszczam w tym numerze, poświęconym dramatycznym epizodom dotyczącym Jasnej Góry. Mało kto o nich wie. Powszechnie znana jest tylko obrona klasztoru w czasach szwedzkiego potopu. I ta obrona, choć wystarczająco heroiczna, dodatkowo została wzmocniona mitami o tym, jak to oblegających przeraził widok Matki okrywającej twierdzę swoim płaszczem. Jakoś jednak nie z tego powodu odstąpili od oblężenia.
Tak czy owak na tej podstawie w Polakach zrodziło się przekonanie, że Jasna Góra jest nie do ruszenia, a jakby co, to sam Bóg palnie jednego z drugim w łeb i tyle będzie z zamachu na święte miejsce. Konfederaci barscy i kolejne pokolenia Polaków przekonywały się, że niekoniecznie.
Cóż, Żydzi mieli coś mocniejszego niż nasza Jasna Góra – mieli świątynię Jedynego Boga, w której Najwyższy realnie objawiał swoją obecność. A jednak gdy naród wybrany zapomniał o prawie Pańskim, Bóg dopuścił zniszczenie swojego przybytku i zagładę świętego miasta. To było coś niewyobrażalnego, a jednak się zdarzyło.
Z perspektywy Nowego Testamentu nie powinno nas to dziwić – sam Bóg dał się przecież ukrzyżować i wciąż pozwala się profanować na różne sposoby. W swoim Ciele Eucharystycznym jest podatny na zranienia i kruchy jak hostia, która Go skrywa. Dlaczego mniej podatne miałyby być różnego rodzaju relikwie, choćby najświętsze? Skoro zdarzają się profanacje Najświętszego Sakramentu, dlaczego bardziej odporne na poniewierkę miałyby być wizerunki świętych? Dlaczego Maryja miałaby odstraszać obce wojska od klasztoru, skoro nie straszy świętokradców?
Od czasu śmierci i zmartwychwstania Zbawiciela odpowiedź nasuwa się taka, że to człowiek jest prawdziwą świątynią i jeśli jej zagraża zniszczenie, Bóg dopuści ruinę nawet najwspanialszych ludzkich dzieł, jeśli mogłoby to przynieść człowiekowi otrzeźwienie i ocalenie. Prawda jest bowiem taka, że w odróżnieniu od wszystkiego, cośmy na tej ziemi stworzyli, to my jesteśmy nieśmiertelni. Wszystko, co materialne, kiedyś i tak obróci się w nicość, a człowiek będzie żył wiecznie. Bóg chce, żeby to była wieczność szczęśliwa. Pytanie, czy chce tego też człowiek.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.