Argument, że państwo pozostawia bez wsparcia matkę czy ojca z ciężko chorym dzieckiem jest już nieaktualny - powiedział Wojciech Zięba z Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. W Sejmie odbyła się wczoraj konferencja "Tak dla życia - prawdziwa pomoc dla kobiet". Wydarzenie zorganizowano z okazji Narodowego Dnia Życia ustanowionego przez Sejm prawie 20 lat temu.
Wojciech Zięba przypomniał, że m.in. podczas proaborcyjnych marszów pojawiał się argument, że państwo każe rodzić chore dzieci, ale potem zostawia kobiety samym sobie. Zaznaczył przy tym, że podobne myślenie prezentowały także osoby przychylne życiu, wskazując na niewystarczające wsparcie państwa dla rodziców niepełnosprawnych dzieci.
Zięba podkreślił, że przez lata sytuacja była wręcz skandaliczna - bo około 70. proc. rodzin miało trudności finansowe z wykupieniem niezbędnych lekarstw - jednak w ostatnich latach radykalnie się zmieniła.
Matka, która obecnie spodziewa się narodzin ciężko chorego dziecka wie, że dostanie jednorazowe wsparcie w wysokości 4 tys. zł na rękę, bez podatków, zasiłek pielęgnacyjny zwiększono do 215 zł miesięcznie. Do tego dochodzi zasiłek przynależny wszystkim dzieciom w wysokości 800 zł. Zięba przypomniał też, że pod koniec ub. roku comiesięczne świadczenie pielęgnacyjne dla opiekuna zwiększono do blisko 3 tysięcy zł. Jednocześnie zlikwidowano niesprawiedliwy, obowiązujący przez 20 lat, zakaz pracy dla takich osób, dzięki czemu pobierając świadczenie mogą też pracować.
“W tej chwili pozbawiony sensu jest argument, że państwo pozostawia bez wsparcia matkę czy ojca z ciężko chorym dzieckiem” - ocenił Wojciech Zięba dodając, że “jest dobre prawo, które chroni życie i jest przyzwoita pomoc socjalna”. Zaznaczył, że choć pomoc taka nigdy nie pokryje wszystkich kosztów, niemniej obecne kwoty zbliżają się do realiów związanych z kosztem utrzymania chorego dziecka.
Problemem jest fakt, że świadczenie pielęgnacyjne dla opiekuna kończy się wraz z ukończeniem przez chore dziecko 18 roku życia, ale wtedy o stosowne wsparcie może ubiegać się sam chory - powiedział prelegent. Zaznaczył, że obecnie jest ono dużo niższe niż świadczenie pielęgnacyjne, dlatego sprawa wymaga podjęcia i rozwiązania.
“Pamiętajmy, że skuteczna polityka prorodzinna w stosunku do osób chorych i niepełnosprawnych jest także skutecznym elementem wsparcia postaw pro-life w społeczeństwie - podkreślił Wojciech Zięba. Jego zdaniem jest to bardzo mocny argument za tym, żeby utrzymać dobre prawo, które w tej chwili chroni życie dzieci nienarodzonych.
Z kolei Magdalena Korzekwa – Kaliszuk, prawniczka i psycholożka wskazywała, że złe prawo prowokuje złą mentalność. Powoływała się na sytuacje sprzed orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który uznał niekonstytucyjność tzw. przesłanki eugenicznej. Wspominała o proaborcyjnej presji wywieranej przez lekarzy na kobiety w sytuacji, gdy u dziecka stwierdzono wadę genetyczną. - To złe prawo może powrócić - przestrzegła prezeska Fundacji Grupa Proelio.
W sytuacji, gdy kobieta dowiaduje się o złej prognozie genetycznej może pojawiać się u niej lęk, nawet wówczas, gdy czuje wsparcie męża - powiedziała Korzekwa-Kaliszuk. Tłumaczyła, że to skłoniło ją do zainicjowania w mediach społecznościowych kampanii “Każde życie jest cudem”. Celem jest przeciwdziałanie rozpowszechnionym w internecie sugestiom, że w sytuacji tzw. trudnej ciąży najlepszym rozwiązaniem jest pozbycie się dziecka , a więc aborcja.
“Próbujemy dotrzeć internetowo do osób, które nie wiedzą, co zrobić. Publikujemy opinie osób, rodzin, które żyją z chorym dzieckiem i są gotowe wymienić się doświadczeniami” - powiedziała prelegentka dodając, że dawanie nadziei, pokazywanie, że jest alternatywa dla aborcji - ma sens, bo ratuje życie. “Konkretne historie konkretnych ludzie zmieniają serca i sumienia. Musimy to robić” - przekonywała prezeska Fundacji Grupa Proelio.
O roli domów samotnej matki w służbie kobietom i dzieciom mówiła s. Lucjana ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Dom w podwarszawskich Chyliczkach, w którym siostra pracuje jest najstarszą taką placówką w Polsce. Inicjatorką była świecka katoliczka Teresa Strzembosz. Kiedy w 1956 roku zalegalizowano w Polsce aborcję, zwróciła się do kard. Wyszyńskiego z prośbą, żeby Kościół stworzył przestrzeń dla kobiet w ciąży i jednocześnie znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej.
Siostry Matki Bożej Miłosierdzia posługują w tym domu od 30 lat. Dają nie tylko schronienie i opiekę ale także kształcą w zakresie “życiowego ABC” radzenia sobie w roli matki i prowadzenia domu, planowania aktywności zawodowej. “Chodzi też - mówiąc wprost resocjalizacji tych kobiet, bo większość z nich to osoby bezdomne” - powiedziała zakonnica.
Z inicjatywy łódzkiego Domu Samotnej Matki organizowane są cykliczne spotkania, których celem jest wypracowanie najlepszych na dziś form działania. Wygląda to, jak zaznaczyła s. Lucjana inaczej niż przed laty, bo inna była rodzina. Budowanie relacji z własnym dzieckiem jest bardzo trudne, wymaga wielkiego wsparcia młodej osoby, która nie ma wzorców. Siostry starają się o to, by kobiety korzystające z domu samotnej matki mogły posłać dziecko do żłobka, a same rozpocząć jakąś pracę zawodową i zmierzyć się z innym miejscem pobytu.
W wystąpieniu na temat hospicjów perinatalnych ks. Jacek Kędzierski określił je mianem “światła w tunelu”. Wszystkie takie placówki powstały z oddolnej inicjatywy, są prowadzone przez fundacje, instytucje pozarządowe a przede wszystkim osoby, które same doświadczyły niekorzystnej diagnozy prenatalnej bądź utraty dziecka.
Ks. Kędzierski, który współtworzy Centrum Opieki Perinatalnej im. Błogosławionej Rodziny Ulmów w Sieradzu wskazywał, że placówki takie oferują rodzicom i całym rodzinom realną, praktyczna pomoc. Jego zdaniem mogą być też metodą na powstrzymanie tendencji aborcyjnych. Mama czy tata, którzy wiedzą, że pomimo ciężkiej wady letalnej dziecka nie zostaną sami - nie będą decydowali się na aborcję. “To jest bardzo głęboki sens istnienia takich placówek” - stwierdził duchowny.
Z doświadczeń ponad 20 lat działania hospicjów perinatalnych w Polsce wynika, że wachlarz świadczonej przez nich pomocy jest bardzo szeroki. Rodzice mogą korzystać z konsultacji lekarskich, porad psychologa czy skoordynować opiekę we współpracy z podmiotami udzielającymi kobietom świadczeń w zakresie położnictwa, ginekologii i neonatologii, współpracy z domowym hospicjum dziecięcym. Mają też możliwość uzyskania informacji o możliwości pożegnania dziecka oraz o jego sposobie: czy będzie to pochówek zbiorowy czy indywidualny oraz jakie są postępowania w wypadku zgonu dziecka i wsparcia w żałobie. Mogą też dowiedzieć się o możliwości leczenia dziecka po opuszczeniu szpitala, choćby w hospicjach stacjonarnych dla dzieci. ”Nacisk kładziony jest na to, by rodzice nie zostali pozostawieni samym sobie” - tłumaczył ks. Kędzierski.
Zdaniem duchownego najbardziej istotną funkcją hospicjów perinatalnych jest zapewnienie obecności drugiego człowieka przy rodzicach, którzy przeżywają dramat związany z ciężką, wrodzoną chorobą dziecka. “Zespół perinatalny ma iść z rodzicami minuta po minucie i wytrzymać realne napięcie pomiędzy realnym zagrożeniem a nadzieją i zaufaniem do człowieka i do Boga, albo też brakiem tej nadziei i zaufania” - ocenił prelegent.
Zdaniem ks. Kędzierskiego obecność hospicjów perinatalnych w szpitalach może nie tylko zmieniać oblicze szpitala i przyczynić się do podwyższenia standardu opieki okołoporodowej w danym szpitalu, ale też odciążyć personel medyczny, gdy nie ma czasu na rozmowę, przygotowanie pożegnania dziecka itd.
“Takich hospicjów powinno być jak najwięcej i trzeba się starać o to, by miały one zagwarantowane przez prawo, miejsce” - stwierdził na zakończenie współtwórca Centrum Opieki Perinatalnej im. Błogosławionej Rodziny Ulmów w Sieradzu.
Uczestnicy konferencji zapraszali na Narodowy Marsz Życia, który odbędzie się 14 kwietnia w Warszawie.
Wydarzenie, które odbyło się w gmachu Sejmu zorganizował Parlamentarny Zespół na rzecz Życia i Rodziny oraz Koalicja dla Życia i Rodziny, zrzeszająca 30 organizacji pro-life.