Procedura zmiany ambasadora wymaga współpracy między rządem i prezydentem. Rząd wskazuje nowego szefa placówki, jednak to prezydent go powołuje.
Zgodnie z konstytucją politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów; jestem w dialogu z panem prezydentem - powiedział szef MSZ Radosław Sikorski, pytany o rozpoczęcie procedury odwołania 50 ambasadorów. "Będziemy to robić w sposób cywilizowany" - zapewnił.
MSZ przekazało wcześniej w środę w komunikacie, że szef resortu Radosław Sikorski podjął tego dnia decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Ministerstwo dodało, że proponowane zmiany zostały przedstawione w ramach Konwentu Służby Zagranicznej, a po ich akceptacji przez premiera Donalda Tuska zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze. Jednocześnie wyraziło nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju".
Szef polskiej dyplomacji pytany później w RMF FM o te informacje powiedział, że to "rzecz prawie że rutynowa". W tym kontekście dodał, że przedstawiciele rządu PiS mówili, iż ambasadorowie reprezentują bardziej rząd niż państwo. "Wybory mają swoje konsekwencje" - zaznaczył.
"Przypominam, że w Polsce zgodnie z artykułem 146 konstytucji politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów" - podkreślił Sikorski.
Na uwagę, że zgodnie z innym artykułem ambasadorów mianuje prezydent, szef MSZ odparł: "Mamy ustawę przegłosowaną za poprzedniego rządu, która mówi o tym, że wstępnych konsultacji dokonuje tzw. konwent. Konwent się odbył i te decyzje zostały przegłosowane większością 3 do 1".
Dopytywany czy to oznacza, że prezydent był przeciwko, Sikorski powiedział: "Jestem w dialogu z panem prezydentem, ale o szczegółach nie będziemy mówić, bo ambasadorowie nadal służą".
Szef MSZ dodał, że jest to początek procedury. "My to będziemy robić w sposób cywilizowany; nie zawsze tak bywało za naszych poprzedników" - powiedział.
Jak mówił, po to żeby odwołać jednego ambasadora, a powołać w jego miejsce kolejnego na daną placówkę jest potrzebnych kilkanaście podpisów i to wszystko trochę czasu zajmuje.
Na uwagę, że bez zgody prezydenta się to nie uda, bo to on musi mianować ambasadora, minister powiedział, że "pełnego, protokolarnego ambasadora, tak". "Ale na przykład w UE mamy Piotra Serafina, który szefuje placówką, jest w tym bardzo skuteczny i nie odczuwamy najmniejszej różnicy między jego formalnym statusem" - zaznaczył.
Dopytywany czy to oznacza, że zamiast ambasadorów będziemy mieli urzędników o innym statusie, Sikorski zwrócił uwagę, że wiele z tych decyzji dotyczy osób, którym kończą się kadencje. "To nie jest ujęte w prawie, ale zakłada się, że ambasador służy trzy do czterech lat a nie na wieki wieków" - powiedział.
Minister pytany o Jakuba Kumocha, który jest ambasadorem w Chinach, zastrzegł, że "nie będziemy mówić o personaliach, bo to nie służyłoby celom realizacji polskiej polityki zagranicznej".
Sikorski pytany czy Polska będzie teraz miała charge d'affaires zamiast ambasadorów odpowiedział, że "to się zdarza w dyplomacji, zdarzało się też w przeszłości". Dopytywany czy może ich być 50, Sikorski odparł: "Myślę, że przekazałem już tą wiedzę, do której jestem gotowy do przekazania".
Na uwagę dziennikarza, że prezydent Duda zapowiadał, że nie zrezygnuje z obsadzenia niektórych placówek, np. w USA czy przy ONZ, Sikorski stwierdził, że pierwsze słyszy, "aby istniało coś takiego jak ambasador prezydencki". "Rozmawiałem z panem prezydentem o tych sprawach i póki co - poza uzgodnienia z tamtej rozmowy nie wychodzę" - odpowiedział. "Mam nadzieję, że pan prezydent da się przekonać" - dodał.
We wtorek premier Donald Tusk powiedział, że zdecydował razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, że zwróci się do prezydenta o zgodę na zmiany w większości ambasad. Zastrzegł, że teraz nie będzie informował o konkretnych nazwiskach. "Tak czy inaczej czeka nas bardzo masywna zmiana w ambasadach" - mówił.
"Jeśli nie będzie innej możliwości, to oczywiście będziemy przywoływali ambasadorów do kraju i ambasadorami do czasu zmiany stanowiska prezydenta lub zmiany prezydenta będą dyplomaci w charakterze charg, d'affaires. Jeśli takie rozwiązanie satysfakcjonuje pana prezydenta, trudno. Tak, czy inaczej, my musimy usprawnić i zbudować lojalną wobec państwa polskiego ekipę, która będzie prowadziła nasze sprawy, sprawy państwa polskiego we wszystkich ambasadach" - zapowiedział premier.
Jak zapewnił, "to nie jest odwet, wiele pań i panów ambasadorów na pewno zasługuje na to, aby swoją pracę kontynuować". Stwierdził też, że nigdy nie był fanem ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych Marka Magierowskiego, ale - przyznał - ma "dość wysoką ocenę jego pracy w Waszyngtonie".
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez prezesa Rady Ministrów.
Minister właściwy do spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu Służby Zagranicznej. W skład Konwentu wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych lub wskazany przez niego członek kierownictwa urzędu obsługującego ministra właściwego do spraw zagranicznych jako przewodniczący; szef Służby Zagranicznej; przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej; przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.