W Irlandii w meczu „oświecone elity” i politycy przeciwko społeczeństwu wynik brzmi 0:2.
W gąszczu tytułów, zapowiadających newsy, które mają nas zaszokować i przestraszyć, bardzo potrzebujemy dla odmiany czegoś dobrego, co pozwoli nam odsunąć od siebie myśl, że wszystko zmierza ku katastrofie. Oczywiście: co dla jednego jest dobrą wiadomością, dla drugiego może być złą. Tu jednak, bez silenia się na zadowolenie wszystkich, pozwolę sobie na wskazanie dwóch dobrych wiadomości, które wydają mi się ważne, a przygłuszone jakby magmą codziennego dziennikarskiego błota.
Jedna, prosta: Szwecja została członkiem NATO. Dla Putina to nie jest dobry znak, ale dla Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Danii, a także Polski – to wiadomość znakomita. Wymienione kraje łączy to, że wszystkie położone są nad Bałtykiem. Wszystkie są członkami paktu obronnego NATO. Wszystkie także w mniejszej lub większej mierze są zagrożone potencjalnym atakiem ze strony innego sąsiada znad Bałtyku, który właśnie prowadzi agresywną wojnę przeciw Ukrainie. Wszystkie one również mają słabą marynarkę wojenną (w tym, niestety, Polska). USA, które zgodnie z artykułem 5. Paktu Północnoatlantyckiego powinna zareagować na atak na którykolwiek z krajów członkowskich, może nie być jednak skora do takiej pomocy w przypadku uderzenia pozorującego (a w grze w „zielone ludziki” Rosja jest mistrzynią) jedynie „specjalną operację wojskową”. Szwecja jest jedynym krajem, który ma pewne własne możliwości bojowe na morzu, do pewnego stopnia Finlandia może je również rozwinąć – i to właśnie czyni w najbliższym czasie taki „ograniczony” atak od strony Bałtyku mniej prawdopodobnym. Nie wymieniłem z krajów nadbałtyckich naszego bezpośredniego, najbogatszego sąsiada i sojusznika z NATO: Niemiec. Tu jednak niestety widać tak monstrualnie rozbudowaną niechęć do narażania szansy na powrót do „starych, dobrych” układów z Rosją (oczywiście tych z czasów Schroedera i Merkel, nie Ribbentropa z Mołotowem), że opieranie swego bezpieczeństwa na wsparciu zza Odry na razie jest niebezpieczną fantazją. Wejście Szwecji do NATO poprawia nasze bezpieczeństwo, a w każdym razie możliwości jego systemowego umacniania nad Bałtykiem.
Idąc dalej na północ i zachód, docieramy do wiadomości innego kalibru. Przez dwa dni po fakcie nie mogłem przeczytać o niej na największych portalach „informacyjnych”, jak Onet czy WP, nie znalazłem jej także (do wieczora 10 marca) na portalu wpolityce.pl. A to naprawdę najważniejsza wiadomość ostatnich tygodni! Nie chodzi tym razem o armaty, ale o demokrację i zdrowy rozsądek. Rząd w Irlandii zorganizował referendum na święto kobiet, 8 marca (dodajmy: to święto jest inicjatywą Klary Zetkin, damy orderów Lenina i Czerwonego Sztandaru, redaktorki czasopisma „Komunistka”, wiernej towarzyszki Stalina, pochowanej w końcu obok niego pod kremlowskim murem, a szło pierwotnie w owej inicjatywie o dodanie do walki klas – walki płci). Teraz Irlandczycy mieli zagłosować w sprawie dwóch zmian w konstytucji. Zapewne omówi to wydarzenie w „Gościu” ktoś bardziej kompetentny. Tu więc przywołam tylko podstawowe fakty. Rząd zaproponował, by w ustawie zasadniczej zastąpić słowa: „państwo uznaje rodzinę za naturalną, pierwotną i podstawową komórkę społeczną” formułką: „państwo uznaje rodzinę, czy to opartą na małżeństwie, czy też innej trwałej relacji…”. Za tym szła propozycja, by wykreślić z konstytucji zdania „państwo zobowiązuje się strzec ze szczególną troską instytucji małżeństwa, na której opiera się rodzina, i chronić ją przed atakami”. Druga „poprawka” zmierzała do wykreślenia zobowiązania państwa wobec kobiet, dających „przez swoje życie w domu” oparcie dla „dobra wspólnego” oraz usunięcia słów, iż „matki nie będą zmuszone przez konieczność ekonomiczną do angażowania się w pracę, zaniedbując swoje obowiązki w domu”. Frekwencja wyniosła 44,4 procent. Pierwsza propozycja została odrzucona przez 67 proc. wyborców, druga – przez 74 proc.
Szok! Tym większy, że nie tylko rząd, pod kierunkiem premiera, zdeklarowanego geja, który nie ukrywa, że chciał iść za ciosem i doprowadzić do konstytucyjnego uznania „małżeństw” homoseksualnych, został w tym referendum wsparty przez WSZYSTKIE najważniejsze partie opozycyjne. Po prostu: w meczu „oświecone elity” i politycy przeciwko społeczeństwu (narodowi) wynik brzmi 0:2. Przeczuwając złe wieści, Fakty TVN już 8 marca o godzinie 21 ogłosiły taką oto interpretację, cytuję: „Ludzie mogą zagłosować »nie« dlatego, że pomysły były za mało postępowe”. Premier Irlandii uznał jednak fakt odrzucenia obu „poprawek” przy, jak to określił, „przyzwoitej frekwencji” i zadeklarował uszanowanie wyniku.
To dobra wiadomość. Przypomnijmy, że w Polsce niedawno też odbyło się referendum, przy frekwencji 41 proc., z wynikami bardziej jednoznacznymi: 97 proc. przeciw wyprzedaży majątku państwowego podmiotom zagranicznym, podobnie w pozostałych trzech pytaniach. Nowi rządzący jednak bez zmrużenia oka wyrzucili werdykt 12 milionów Polaków do kosza. Jak będą wyglądały dalsze rozgrywki w meczach tej ligi: postęp kontra zdrowy rozsądek? Zobaczymy. Ale nie desperujmy.
Andrzej Nowak