O tym, czy warto walczyć z rozproszeniami, które bombardują nas podczas modlitwy, mówi o. Roman Bielecki, dominikanin.
Marcin Jakimowicz: Święty Dominik wołał, leżąc krzyżem: „Co się stanie z grzesznikami?”, a Jan Kowalski nie ma ochoty płakać. Denerwują go ci wszyscy grzesznicy. „Nawet wypełniłby to przykazanie miłości, gdyby nie ci wszyscy bliźni”…
Roman Bielecki OP: Wiadomo. (śmiech) Jak w tym proboszczowskim powiedzonku: „Fajny ten kościół, gdyby nie ci parafianie” albo w wersji nauczycielskiej: „Fajna ta szkoła, gdyby nie ci uczniowie”.
A Roman Bielecki odnajduje w sobie płacz Dominika?
Tak, odnajduję. Mam ogromne współczucie dla osób, które przychodzą do spowiedzi zmęczone swoimi grzechami, i nie jest to żadna wyższość czy litość z mojej strony. Raczej świadomość, że sam jestem jedną z takich osób. Zdarza mi się chodzić do spowiedzi po sąsiedzku, do karmelitów, i bywa, że ktoś mnie rozpoznaje w kolejce. I z zaskoczeniem pyta: „A co ojciec tu robi?”. (śmiech)
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.