Nowy numer 17/2024 Archiwum

Bohaterowie, bandyci czy anioły? Jak rozmawiać o Żołnierzach Wyklętych?

W Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych o blaskach, cienach i dramatycznej, nierównej walce o wolność, jaką stoczyli z ks. Tomaszem Trzaską, kapelanem Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL rozmawia Wojciech Teister.

Wojciech Teister: Dlaczego Żołnierze Wyklęci budzą w sporej części społeczeństwa bardzo skrajne emocje: dla jednych są nieskazitelni, dla innych bandytami i zbrodniarzami? Dlaczego wielu ludzi w Polsce nie potrafi rozmawiać o ich historii bez z góry przyjętych tez?

Ks. Tomasz Trzaska: Żeby zrozumieć tę kwestię, dotyczącą niesprawiedliwych ocen zjawiska powojennego podziemia antykomunistycznego musielibyśmy cofnąć się do czasów, w których działali Żołnierze Wyklęci. Trzeba zadać sobie pytanie, kto był ich wrogiem i z kim walczyli? Posłużę się tutaj zestawieniem z Powstańcami Warszawskimi. Dobrze wiemy, że Powstańcy Warszawscy walczyli z niemieckim okupantem oraz ich kolaborantami. Zatem wróg był wyraźnie zewnętrzny. Tę walkę oceniamy jednoznacznie: to byli bohaterowie. Natomiast Żołnierze Wyklęci walczyli z komunistami. A byli to zarówno funkcjonariusze NKWD i innych sowieckich służb, ale nade wszystko funkcjonariusze bezpieki z polskim dowodem osobistym. Byli też ich „terenowi” kolaboranci. Walka z nimi była jednym z nadrzędnych celów działania podziemia antykomunistycznego. Musimy tutaj pamiętać, że ci wszyscy wyżej wymienieni (łącznie z agenturą) mieli swoje rodziny i bliskich. Wszystkie represje dokonywane na utrwalaczach władzy ludowej przynosiły negatywne reperkusje, niekiedy na pokolenia. To jedna z przyczyn takich opinii...

Ale nie jedyna?

Bezpieka prowadziła szereg działań, które miały na celu zniechęcenie ludności do członków podziemia antykomunistycznego po to, żeby zaniechać udzielania im wsparcia. Czyniono to poprzez propagandę, wysyłanie w teren ubeckich grup pozorowanych, które miały podszywać się pod żołnierzy podziemia, ale nade wszystko wprowadzono surowe kary dla tych, którzy takiej pomocy udzielali. Za sam brak donosu, że we wsi stacjonuje oddział partyzancki można było trafić do więzienia na kilka lat. Udzielenie jakiejkolwiek pomocy było karane jeszcze surowiej. Mówiąc nieco ogólniej: bezpieka robiła wszystko, aby zniechęcić ludzi do udzielania jakiejkolwiek pomocy. Najprościej było to zrobić represjami i kłamliwą propagandą, która przetrwała do dziś.

Kilka lat temu Piotr Zychowicz napisał książkę o Żołnierzach Wyklętych „Skazy na pancerzu”, w której pozytywnie oceniając całość ruchu podziemia antykomunistycznego, chciał pokazać ten ludzki wymiar żołnierzy, mierząc się również z trudnymi kartami ich historii, konkretnymi sytuacjami, w których niektórzy z nich dopuszczali się zbrodni. I chociaż w skali około 100 tys. żołnierzy to były sytuacje marginalne i nie odbiegające od skali takich zjawisk w innych armiach od amerykańskiej, przez brytyjską po obecnie ukraińską, to jednak miały miejsce. Czy my potrafimy, uznając ten bohaterski aspekt walki o niezależną Polskę, zmierzyć się również z tym, co nie powinno się nigdy wydarzyć? I nie pytam o poziom akademickiej dyskusji, bo choćby IPN świetnie takie wydarzenia dokumentuje i bada. Mam na myśli poziom debaty społecznej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy