Nie wiadomo jeszcze, czy Krzysztof Stanowski namiesza w polskiej polityce, ale jest jasne, że już mocno narozrabiał na rynku medialnym. Nie ma pewności, że deklaracja dziennikarza o chęci wystartowania w wyborach prezydenckich została złożona na serio (raczej nie), za to nikt nie ma wątpliwości, że Stanowski może wygrać na zainteresowaniu polityką, które widać w Polsce od ostatnich wyborów.
Jego Kanał Zero obalił kilka mitów dotyczących tego, co i w jakiej formie chce oglądać widz zainteresowany sprawami publicznymi. Zaznaczmy od razu, że wszystkie powyższe i poniższe uwagi nie dotyczą osób czekających w telewizji wyłącznie na sport, telenowele i najdziwniejsze formaty typu reality show. Pierwszy, fundamentalny mit dotyczy tzw. gadających głów: że nudne, statyczne, przegrywające wyścig o uwagę widza. A skoro tak, należy pozbywać się programów publicystycznych, zastępując je bardziej dynamicznymi formami telewizyjnymi. Z podobnego założenia wychodziły nawet portale internetowe, gdzie głowy – jeśli już gadają, to w pędzącym samochodzie. Żeby się coś działo. I krótko. A tutaj w serwisie YouTube startuje kanał proponujący… wyłącznie gadające głowy. I to długo. Nie kwadrans czy pół godziny, ale nawet 180 minut! Teoretycznie ludzie nie powinni w ogóle tego włączać, a jeśli już to robią, powinni uciekać po paru minutach. Otóż nie uciekają. Nie przeszkadza im też, że prowadzący daje się gościom wygadać, że nie ma w studiu awantury, co nie znaczy, że nie padają trudne pytania. Oglądają i widać, że ich to kręci, bo taka rozmowa Krzysztofa Stanowskiego z gen. Rajmundem Andrzejczakiem poświęcona geopolityce i wojsku, trwająca blisko trzy godziny, ma ponad milion odsłon.
Tak upada kolejny mit, że masowej widowni nie da się zainteresować rozmowami na poważne tematy. Tymczasem Kanał Zero największe zasięgi ma nie na rozmowach poświęconych sportowym plotkom czy popkulturze (choć takie też są), lecz na poważnych debatach – właśnie o geopolityce, inwestycjach strategicznych, gospodarce czy ustroju państwa. A to znaczy, że jesteśmy narodem politycznym, nie tylko rozpolitykowanym. Że interesuje nas nie to, kto kogo dziś „zaorał” i kto komu „wbił szpilę”, ale czy powstanie CPK i jaka będzie przyszłość energetyki atomowej. Co powinno się zmienić w systemie podatkowym i na ile realna jest groźba rozszerzenia się wojny na Bliskim Wschodzie (o Ukrainie już nie wspominając). To jest czas na długie Polaków rozmowy. I dobra wiadomość jest taka, że media wciąż mogą się przyczyniać do ożywienia sensownej debaty publicznej.
Piotr Legutko