Wielu ludzi dobrowolnie pozbawia się dostępu do spraw świętych. Zazwyczaj rachunek za ten stan rzeczy wystawiamy sobie samym lub Kościołowi.
Wielu ludzi dobrowolnie pozbawia się dostępu do spraw świętych. Zazwyczaj rachunek za ten stan rzeczy wystawiamy sobie samym lub Kościołowi. Czujemy się struchlali i upokorzeni odejściami i krytyką. Lecz być może istnieje druga strona medalu… Być może to sam Chrystus wziął się za oczyszczanie swojej świątyni, wyrzucając z niej tych, którzy są nie do nawrócenia, ludzi o sercu madianickim, przywiązanych do pieniądza i do kupczenia.
Jezus „wiedział, co się kryje w człowieku” – napisał św. Marek, opowiadając dramatyczny epizod wyrzucania przez Niego ludzi ze świątyni. Wiedział też, że niebawem owa perełka budownictwa sakralnego zniknie z centrum Jerozolimy, by w jej miejsce wznieść świątynię Bogu w „swoim ciele”, w swoim ludzkim sercu. Wyjaśnił to Samarytance, mówiąc, iż Jego Ojciec szuka sobie „prawdziwych czcicieli”, którzy by Mu oddawali kult w duchu i prawdzie (por. J 4,24). Czym jest zatem serce chrześcijanina, w którym zagnieździło się pogaństwo, a które nazwałem „sercem madianickim”? To właśnie Madianitom został sprzedany przed wiekami biblijny Józef (por. Rdz 37,28). Madianici lubią handlować, kochają pieniądze. W czasach Sędziów było ich w Izraelu tak wielu, że przypominali szarańczę. Madian to żarłoczna bestia. Gdy usadowi się w naszym nienawróconym sercu, przemieni świątynię Boga w „targowisko”. „Wielu postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego” – pisał św. Paweł. „Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne” (Flp 3,18-19). „Albowiem – dodawał – korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami” (1 Tm 6,9-10). Jezus przestrzegał swych uczniów przed tą postawą: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, życie jego nie zależy od jego mienia” (Łk 12,14-15).
Zbyt wielu chciwych i skąpych ludzi pozostaje w Kościele. Szukają ekonomicznej nieśmiertelności: „Zobaczcie, jak mi się powiodło w życiu”. Taki człowiek przestaje interesować się Chrystusem, staje się na Niego odporny, choć zewnętrznie może być nawet blisko kaplicy i zakrystii. Powiedz mi, jak obracasz swoimi pieniędzmi, a powiem ci, w co wierzysz. Wielu świętych miało dużo pieniędzy i obracało wielkimi kwotami: św. Jan Bosko, św. Maksymilian Kolbe, św. ojciec Pio. Wznieśli wiele dobrych dzieł, szpitali, drukarni i akademików. Bóg dawał im dużo, bo mieli serce wolne od chciwości. Niczego nie trzymali na zapas. Wszystkim był dla nich Bóg. Jemu ufali. Nam często Bóg nie może dać dużo, bo byśmy z tym wszystkim poszli do piekła. Nie w tym rzecz, by w życiu być ubogim lub bogatym. Chodzi o to, by być wolnym. A wolnym od zamartwiania się o pieniądze jest tylko Chrystus i ten, w kim On pokona owego żarłocznego bożka. Jakże rzadko spowiadamy się ze smrodu chciwości i przywiązania do pieniądza. Jeszcze rzadziej dajemy tak, by lewa ręka nie wiedziała, co czyni prawa. A już prawie nigdy nie dziękujemy naszemu Panu za to, że od czasu do czasu biczem długów i trudności finansowych wyrzuca z nas smród zachłanności, by przywrócić zapach nowej świątyni.
ks. Robert Skrzypczak