Słuchając Jezusa nauczającego o modlitwie wytrwałej, wręcz nieustającej, trzeba sobie powiedzieć wprost: to ja jestem ubogą wdową. Osobą w sytuacji trudnej, po ludzku nie do rozwiązania. Ale nie po Bożemu – pisze ks. Adam Pawlaszczyk w drugiej katechezie tegorocznego cyklu wielkopostnego, poświęconego modlitwie. „Odkrycie siebie jako ubogiej wdowy potrzebującej skutecznego obrońcy może oznaczać początek bardzo poważnej przemiany, być może skutkującej całkowitym przewartościowaniem własnego stosunku do Boga i do innych ludzi. Ten swoisty moment desperacji jest kluczowy: niszcząc wszelkie naiwne złudzenia prowokowane przywiązaniami do innych ludzi, ukazuje nam bowiem podstawową naszą cechę – bezsilność. ‘Zaprawdę, wszystko jest hewel, ulotne jak dym. Oprócz Boga i prawdy Bożej’ – napisał ojciec Krzysztof Pałys, dominikanin, w swojej książce o tym właśnie tajemniczym tytule ‘Hewel’. Dodał w niej: ‘Poznać prawdę to jednocześnie zrozumieć, że choćbyśmy posiedli wszystkie możliwe cnoty, nie możemy wejść do królestwa. Próba samodzielnego zerwania zasłony, która oddziela śmierć od nieśmiertelności, jest równie skuteczna co doskoczenie o własnych siłach do księżyca’. Konkluzja nasuwa się sama: ‘być wdową’ na modlitwie powinno w tej sytuacji oznaczać coś więcej niż faktyczny stan duszy, ‘tu i teraz’ ducha. Powinno stać się inklinacją, pragnieniem i dążeniem wyrażonym w postawie ‘chcę’. ‘Chcę być tą wdową pozbawioną jakichkolwiek szans na obronę przez innych’. Najbardziej… przez siebie samego” – pisze naczelny „Gościa Niedzielnego”.
Ponadto w numerze:
Ponieważ nie przyjęli święceń kapłańskich, są często traktowani jak „drugi garnitur”. A przecież ani św. Benedykt, ani św. Franciszek – założyciele potężnych zakonów – również nigdy ich nie przyjęli. Kim są zakonni bracia, sprawdza Marcin Jakimowicz. Zakonnika, który przyjął święcenia kapłańskie, nazywamy ojcem (pater), a tego bez święceń – bratem (frater). Wbrew powszechnej opinii to nie tylko ci, którzy z różnych powodów ‘nie mogli zostać księżmi’. To często świadomy wybór dokonany już w chwili przekroczenia progu klasztoru. To zakonnicy ślubujący czystość, ubóstwo i posłuszeństwo, których zasadniczą rolę określa sama nazwa: są braćmi, budującymi rodzinne więzy między członkami zgromadzenia i przychodzącymi z zewnątrz (to dlatego przez wieki dyżurowali często na furcie). Stoją z boku, jakby w ukryciu, i powiem szczerze, to stanie w tle najbardziej mnie w nich ujmuje. Co ciekawe, w pierwotnym ruchu monastycznym przeważali bracia, nie kapłani! – przypomina autor.
O źródłach ukraińskiego oporu, wojennym duszpasterstwie smutku i perspektywach zakończenia wojny na Ukrainie w rozmowie z Beatą Zajączkowską mówi abp Światosław Szewczuk, arcybiskup większy kijowsko-halicki, zwierzchnik ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego. „Cały świat jest zdziwiony, skąd Ukraińcy biorą siłę, żeby trwać. W czym tkwi sekret tego oporu? Chcę zaświadczyć, że ta siła, żeby żyć dalej, nie pochodzi od człowieka. I naprawdę odczuwamy, że to poświęcenie Ukrainy razem z Rosją Niepokalanemu Sercu Matki Bożej, którego dokonał papież Franciszek 25 marca 2022 roku, stało się takim punktem zwrotnym w tej wojnie. Następnego dnia po poświęceniu wojska rosyjskie zaczęły wycofywać się z okolic Kijowa. I ten proces trwa aż do dzisiaj. Czasem dzieje się to szybciej, czasem wolniej i kosztuje więcej krwi. Oczywiście, że jesteśmy zmęczeni, ale nie upokorzeni. Jesteśmy zranieni, ale nikt nie potrafił pozbawić nas zaufania do Pana Boga. Na co dzień doświadczamy tego, że Matka Boża jest orędowniczką Ukrainy i dodaje nam siły, żeby świadczyć o prawdzie i walczyć ze złem. Z tym diabłem, który próbuje zabić w nas człowieczeństwo” – mówi abp Szewczuk.
Są podstawy do nadziei, że tak jest. Ale nie do pewności – pisze Franciszek Kucharczak, odpowiadając na pytanie, czy piekło jest puste. „Myśl o pustym piekle towarzyszyła pisarzom chrześcijańskim już w starożytności, a bazowała na stwierdzeniu św. Piotra, który uczy, że Chrystus ‘poszedł ogłosić zbawienie nawet duchom zamkniętym w więzieniu’ (1 P 3,19). Ostatecznie Kościół sprecyzował, że ‘Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili’ (KKK 633). Do współczesnych wybitnych teologów, którzy mówią o możliwości ‘nadziei’ na puste piekło dzięki temu, co Jezus wysłużył dla nas na krzyżu, należeli Hans Urs von Balthasar, Karl Rahner, a w Polsce ks. Wacław Hryniewicz. Rahner podkreślał, że Bóg pragnie zbawić wszystkich ludzi, co daje nadzieję, że ta wola zbawcza będzie skuteczna dla wszystkich. Balthasar zaznaczał, że w miłującym Bogu sprawiedliwość objawia się jako miłosierdzie, stąd należy mieć nadzieję nie tylko na własne zbawienie, ale także powszechne” – pisze Franciszek Kucharczak.
W marcu na ekrany kin wchodzi film Marcina Koszałki „Biała odwaga”, a do mediów wraca temat Goralenvolk, czyli „narodu góralskiego”. Temat delikatny, bo podważający tezę, że w czasie II wojny światowej Polacy nie splamili się kolaboracją z Niemcami – pisze Piotr Legutko. „Żaden film nie jest wykładem historycznym, a ‘Biała odwaga’, wbrew wcześniejszym obawom, nie powstała po to, by oskarżać górali. Nie da się jednak uniknąć sytuacji, w której wiele osób właśnie na podstawie tej całkowicie fikcyjnej fabuły wyrobi sobie fałszywy pogląd na temat skali i natury kolaboracji na Podhalu. Warto więc wykorzystać okazję, by raz jeszcze – bo wbrew szumnym zapowiedziom nie jest to prawda ukrywana – przypomnieć historię całkowitego fiaska, jakim skończył się projekt Goralenvolk” – pisze autor w tekście przypominającym historię.
Bywa, że osoba cierpiąca na depresję sprawia wrażenie pogodnej i zadowolonej z życia. Nie znaczy to jednak, że cierpi mniej niż inni chorzy – pisze Agnieszka Huf w tekście na przypadający 23 lutego Dzień Walki z Depresją. „Wysokofunkcjonująca depresja nie oznacza, że jej objawy są mniej nasilone niż przy typowej postaci tej choroby. Smutek, poczucie pustki i beznadziei są dojmujące i odbierają chęć do życia. Życie ‘traci smak’ – rzeczy, które wcześniej cieszyły bądź sprawiały satysfakcję, teraz nie dają poczucia spełnienia, sukcesy nie przynoszą radości, wszystko staje się jałowe, bezbarwne. Do tego dochodzi ogromne zmęczenie, osłabienie pamięci i koncentracji. Wypełnianie codziennych obowiązków wymaga o wiele większego nakładu sił. Mogą pojawiać się dolegliwości psychosomatyczne, bóle różnych części ciała. Bywa, że objawy są mniej charakterystyczne – choć zwykle depresji towarzyszą zaburzenia snu i apetytu, choroba może przyjąć postać atypową, a wtedy zdarza się, że chory odczuwa nadmierną senność i wzmożony apetyt, szczególnie na węglowodany, dlatego przybiera na wadze. Charakterystyczne dla ‘uśmiechniętej’ depresji jest też odwrócenie rytmu dobowego objawów – samopoczucie chorego najlepsze jest zwykle na początku dnia i pogarsza się z biegiem czasu, osiągając najniższy poziom wieczorem, podczas gdy w typowym przebiegu tej choroby to właśnie rano symptomy są najbardziej dokuczliwe” – tłumaczy autorka.