Film „Nawalny”, będący dokumentalną rekonstrukcją wydarzeń, które miały miejsce w czasie od nieudanej próby otrucia lidera antyputinowskiej opozycji do jego powrotu do Rosji, został pokazany po raz pierwszy 25 stycznia 2022 r.
Kiedy ogląda się go dziś (HBO Max), już po zamordowaniu Aleksieja Nawalnego, robi wstrząsające wrażenie. Zwłaszcza scena, w której ma on odpowiedzieć na pytanie, co chciałby przekazać światu po swojej śmierci. Pytanie pada na początku filmu, odpowiedź na końcu, już po dramatycznej scenie aresztowania opozycjonisty na moskiewskim lotnisku. Brzmi ona: „Nie bójcie się, tak jak ja się nie boję”. Odwaga i determinacja człowieka, który ma świadomość, że jest osobistym wrogiem Putina, bezwzględnego tyrana i mordercy, a mimo to decyduje się stawić mu czoło, mają wymiar świadectwa wykraczającego poza racjonalne wybory i strategie. Słowa przesłania o konieczności porzucenia strachu, by obalić dyktatora, posiadają niezwykłą moc, potwierdzoną później także zachowaniem Nawalnego po aresztowaniu, a nawet dzień przed śmiercią w kolonii karnej, podczas kolejnej rozprawy. Oglądamy człowieka, który z pewnością śmierci się nie boi. Czy ta ofiara będzie w stanie coś w dzisiejszej Rosji zmienić, nie wiadomo. Ale jeśli nie ona… to co?
Siłą Nawalnego zawsze były media. Potrafił doskonale wykorzystywać fakt, że internet pozostaje poza kontrolą Kremla. Jego bronią był kanał na YouTube, gdzie publikował kolejne śledztwa o nadużyciach władzy. Także to najsłynniejsze, gdy udało mu się dotrzeć do swoich zamachowców. W filmie widzimy zarejestrowaną kamerą scenę rozmowy z jednym z nich, który (myśląc, że składa raport zwierzchnikowi) opowiada, „co poszło nie tak” w trakcie próby otrucia nowiczokiem. Okazuje się, że nawet FSB można pokonać, łącząc siły międzynarodowego „kolektywu” dziennikarzy śledczych, którzy, penetrując zasoby darknetu, okazują się skuteczniejsi niż zachodnie służby specjalne. Inna sprawa, że priorytetem służb jest pozyskiwanie, a nie ujawnianie zdobytych informacji, tymczasem publikacja nagrania z tej dziennikarskiej prowokacji miała w sieci 7 milionów odsłon. Jeszcze więcej Rosjan zobaczyło wyniki innego śledztwa Nawalnego – o rozmiarach majątku Putina.
Śmierć Nawalnego nie powstrzyma jego naśladowców. Sieć dziennikarska nadal pracuje, nadaje i ujawnia, a film z jego osobistym przesłaniem, by porzucić strach, z pewnością stanie się w Rosji kultowy. Co prawda sceny tłumów oczekujących w Moskwie na powrót opozycjonisty dziś, w realiach ogromnego poparcia społecznego dla Putina, wydają się jakby nierealne, ale czas pokaże, jaka będzie siła tego świadectwa.
Piotr Legutko