Bywa, że osoba cierpiąca na depresję sprawia wrażenie pogodnej i zadowolonej z życia. Nie znaczy to jednak, że cierpi mniej niż inni chorzy.
Marta pracuje w dużej korporacji. Uśmiechnięta, dynamiczna, dusza towarzystwa. Zawsze sypie pomysłami, nie boi się nowych wyzwań. Nikt nie wiedział, że gdy wracała z biura i wchodziła do mieszkania, miała siłę tylko dojść do kanapy – resztę wieczoru spędzała, leżąc, płacząc i myśląc o śmierci. Chciała przestać istnieć, zniknąć, rozpłynąć się. Ale nie znikała, więc kolejnego dnia z uśmiechem na twarzy wchodziła do firmy, gdzie wszyscy podziwiali jej pogodę ducha.
Marcin pracuje w miejscu, gdzie codziennością są dramatyczne widoki i opisy najgorszych okropności, jakich może dopuścić się człowiek. Tam nie ma miejsca na cackanie się ze sobą, ze słabych się kpi. Więc on się nie cacka, w pracy daje z siebie wszystko, chociaż chciałby położyć się na biurku i tylko płakać. W pracy nakręca go adrenalina i jakoś daje radę, ale idąc ulicą, zastanawia się, jak wpaść pod samochód i połamać się na tyle, żeby wszyscy dali mu święty spokój. O tym, co się z nim naprawdę dzieje, wie tylko żona – bez niej by sobie nie poradził. Ona bezbłędnie rozpoznaje powracające regularnie od dwudziestu już lat „ciemne oczy rekina”, jak nazywa objawy męża, i mobilizuje go do szukania pomocy. Marcin ma poczucie, że choroba zabiera mu najlepsze chwile z rodziną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Huf