Zemsta potrafi nakarmić, ale bardzo szybko potęguje uczucie głodu, który coraz trudniej zaspokoić. Chciałbym, aby wreszcie nadszedł dzień, w którym przestaniemy się pytać „kto zaczął?”, a zaczniemy się zastanawiać, co zrobić, aby ludziom naprawdę żyło się lepiej.
19.02.2024 17:56 GOSC.PL
Minął już czas, kiedy wszystko, co amerykańskie, uważaliśmy za lepsze. Ba, doszło już nawet do tego, że zaczęliśmy Amerykanów pouczać. Widać to było choćby w trakcie zakończonej w niedzielę jubileuszowej, bo 60. edycji Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. W trakcie kilku dni obrad politycy i eksperci z Europy (zwłaszcza z naszego regionu, ale nie tylko) starali się przekazać swoim kolegom zza Oceanu (szczególnie tym republikańskim, choć nie tylko), że wstrzymywanie teraz pomocy dla Ukrainy jest nieodpowiedzialne przede wszystkim z perspektywy globalnych interesów samego USA.
Szczerze mówiąc niespecjalnie wierzę w to, że taki Donald Trump i jego ludzie spod znaku MAGA (Make America great again) w ogóle się tym przejmą, no ale apelować nie zaszkodzi. Prawda jest bowiem taka, że choćbyśmy nie wiem jak napięli muskuły, jako Europa i tak nie jesteśmy w stanie dostarczyć Ukrainie tego, czego dziś najbardziej potrzebuje. Czyli amunicji, amunicji i jeszcze raz amunicji. Chcąc nie chcąc, in USA we trust, cokolwiek byśmy nie powiedzieli.
Dziś jednak nie o tym, bo też cóż więcej da się mądrego powiedzieć o europejskim imposybilizmie. Wróćmy zatem do tych nieszczęsnych Amerykanów. Często mówię swoim dzieciom, że możemy się od nich nauczyć dwóch mądrych rzeczy. Po pierwsze, optymizmu i wiary w siebie. Yes, we can! Po drugie, koncentracji na rozwiązywaniu problemów, a nie szukaniu winnych. W domowych sporach to szczególnie istotne. Zamiast pytać „kto zaczął?” albo „jak to się stało?”, lepiej w pierwszym odruchu skupić się na tym, jak rozwiązać problem. Na szukanie winnych i wyciąganie konsekwencji zawsze bowiem będzie czas. Zresztą z wiekiem dochodzę coraz bardziej do przekonania, że rozliczenia nie są wcale aż tak ważne, jak się wielu wydaje. „Od tej pory idź i nie grzesz więcej” naprawdę wystarcza. Inaczej podlewamy tylko w sobie ziarna zemsty, a to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi.
W gruncie rzeczy polityka aż tak bardzo nie różni się od sytuacji domowych. Przez lata wydawało mi się, że „gruba kreska” Mazowieckiego była błędem. Dziś powiedziałbym, że problemem był nie tyle brak ukarania ludzi tworzących komunistyczny system, co dopuszczenie do sytuacji, w której nastąpiło uwłaszczenie się nomenklatury na publicznych zasobach. W warstwie retorycznej skupialiśmy się na rozliczeniach, a przepuściliśmy przez palce to, co naprawdę było problemem i wpłynęło negatywnie na kształtowanie się ładu medialnego czy biznesowego III RP.
Dziś rząd Donalda Tuska, realizując obietnicę wyborczą, zabrał się za rozliczanie poprzedników. Premier już w czasie kampanii zapowiedział czteropunktowy program: zapamiętać – rozliczyć – pojednać – zadośćuczynić. Obawiam się, że zamiast skoncentrować się na zadośćuczynieniu i pojednaniu, większość energii zostanie poświęcona na rozliczeniowe igrzyska. W tym duchu postrzegam niestety planowane audyty projektów realizowanych przez poprzedni rząd – zamiast szukać usprawnień, będziemy mieć szukanie winnych.
Co gorsze, jakiekolwiek próby nawoływania, aby porzucić rozliczeniową logikę, albo w procesie odwracania zmian wprowadzonych przez PiS nie iść rewolucyjną ścieżką, spotykają się z reakcją „ale to tamci zaczęli”. Rozumiem tę emocję, tak samo jak rozumiem swoje dzieci, które przekrzykują się, że „ale to on mnie pierwszy uderzył”. Wiem tylko, że to do niczego dobrego nie prowadzi, bo obie strony mają emocjonalne prawo czuć się pokrzywdzonymi, a ustalenie prawdy bywa trudne, jeśli nie niemożliwe. Gdybyśmy tak bowiem mieli szukać źródła napięć między dwoma stronami politycznej barykady i cofnęli się do początków PO i PiS, nie wierzę, że znajdziemy obiektywną odpowiedź na pytanie „kto zaczął?”.
W efekcie zadawanie tego pytania jest niczym innym jak karmieniem w sobie żądzy zemsty i rewanżu, z których nic dobrego nie wyniknie. Tak, zemsta potrafi nakarmić, ale bardzo szybko potęguje uczucie głodu, który coraz trudniej zaspokoić. Nie twierdzę, że przez ostatnie osiem lat ludziom nie działa się krzywda z rąk rządów Zjednoczonej Prawicy. Tak, z pewnością byli tacy, którzy zostali skrzywdzeni, i jesteśmy im jako społeczeństwo winni zadośćuczynienie. Jednak zamiast rozliczać i chwilowo karmić się „głodem zemsty”, zastanówmy się, co zrobić, aby dziś nie krzywdzić kolejnych osób. Choćby tym, że zamiast rozwiązywać ich problemy, skupiamy się de facto na rozliczaniu przeszłości.
Nieraz już, Drogi Czytelniku, odwoływałem się do pewnej szerszej chrześcijańskiej myśli, że lepiej skoncentrować się na teraźniejszości, niż żyć przeszłością lub przyszłością, które do nas tak naprawdę nie należą. Każdego dnia dostajemy kolejne okazje, aby porzucić logikę zemsty. Politycy robią to, czego oczekują od nich wyborcy. Może to naiwne, ale chciałbym, aby wreszcie nadszedł dzień, w którym przestaniemy się pytać „kto zaczął?”, a zaczniemy się zastanawiać, co zrobić, aby ludziom naprawdę żyło się lepiej. Wszystkim. Możemy się nawet o to politycznie spierać, ale niech to będzie spór o tu i teraz, a nie grzechy przeszłości.
unsplashMarcin Kędzierski