Klauzula sumienia nie jest potrzebna tam, gdzie ludzie nie używają sumienia.
Dziennikarka o pseudonimie Maggie Python napisała na portalu X: „Koniec dyktatury kościelnej i przybudówek religijnych w szpitalach i gabinetach lekarskich! W imieniu wszystkich kobiet i ich partnerów dziękuję Izabeli Leszczynie za likwidację tego bestialskiego aktu, jakim była »klauzula sumienia«”.
Moja żona jest kobietą, a ja jej „partnerem”, z czego wynika, że dziennikarka podziękowała także w naszym imieniu za to, że minister zdrowia chce ograniczyć prawa lekarzy do zastosowania klauzuli sumienia w przypadku aborcji. Zapytałem żonę, czy dziękowała za coś minister Leszczynie. Ona mówi, że nie. Ja też nic o tym nie wiem. Szybko okazało się, że nie jesteśmy jedyni, bo pod wpisem pani Maggie zaprotestowało bardzo wiele kobiet, nie zgadzając się na włączanie ich do grona hołdowników pani minister.
Oczywiście nie dziwi mnie to wszystko. Wiadomo było, że jeśli proaborcyjna ekipa obejmie władzę, to ze składanych obietnic zrealizuje te, które nic jej, w sensie materialnym, nie kosztują. Tam nic nie trzeba ludziom dać, nawet przeciwnie – należy komuś zabrać, a ludzie będą się cieszyć, jakby coś dostali. W tym wypadku odbiera się lekarzom prawo do działania w zgodzie z sumieniem, i to w sprawach zasadniczych, bo dotyczących ludzkiego prawa do życia. Bo cokolwiek by gadać – nie chodzi o żadną „ciążę”, tylko o człowieka, którego matka w tej ciąży nosi. To prawda banalna i tak oczywista, że aż wstyd to przypominać, ale jednak trzeba, bo dziś najprostsze prawdy wywołują taką histerię, jakby influencera od internetu odłączyli.
Wpis pani Maggie jest symptomatyczny z racji wskazania wielkiego przegranego: „Koniec dyktatury kościelnej i przybudówek religijnych”. Zdaniem dziennikarki to Kościół jest sprawcą uciemiężenia kobiet, które życzyłyby sobie mieć swobodny dostęp do aborcji. Tylko jakimś cudem to nie Kościół korzystał z klauzuli sumienia, lecz konkretni lekarze, niekonieczne katolicy. Gdyby nie było ludzi sumienia, to i klauzuli sumienia by nie było.
Kościół oczywiście za istnieniem takiej klauzuli się opowiada, bo to wynika z jego obowiązku stania przy prawdzie – ale to jest obowiązek nie tylko Kościoła. Z faktu, że Kościół został już niemal sam na arenie walki o prawo każdego człowieka do życia, nie wynika, że ta walka to sprawa wiary. To po prostu obowiązek każdego człowieka, również pani minister i pani Maggie. To, co one sobie na ten temat uważają, nie zmienia niczego w prawie naturalnym, które mówi, że żadnego człowieka nie wolno krzywdzić.
A Kościół ma, owszem, dodatkową motywację, która dla niewierzących nie ma znaczenia, ale dla wierzących ma znaczenie fundamentalne: otóż aborcja zabija dzieci fizycznie, a duchowo demoluje sprawców, czyli wszystkich, którzy przykładają do tego procederu rękę. Nikt nie musi w to wierzyć, ale każdy musi uszanować to, że inni w to wierzą.
KRÓTKO:
Indeks ministra
Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz rozesłał do dyrektorów teatrów, muzeów i bibliotek listę 52 organizacji i stowarzyszeń, żądając informacji, czy zawierali oni z wymienionymi organizacjami umowy wiążące się ze świadczeniem pieniężnym. Na indeksie ministra znalazły się m.in. Caritas Polska, Towarzystwo Salezjańskie, Fundacja Narodowego Dnia Życia, Gliwicka Szkoła Nowej Ewangelizacji, Diakonia Ruchu Światło–Życie, Telewizja Republika, Tygodnik „Sieci” czy Tygodnik „Do Rzeczy”. Jan Rokita na portalu „Dziennika Polskiego” zwraca uwagę na fakt, że olbrzymią większość na liście stanowią stowarzyszenia religijne. Polityk i publicysta wskazuje, że znalazły się tam też najważniejsze opozycyjne media. Rokita przypomina, że w 2020 roku podobną listę „podejrzanych” organizacji społecznych „niepożądanych w UE” stworzyli lewicowi posłowie do Parlamentu Europejskiego. Wtedy jednak projekt przepadł w głosowaniu, bo deputowani zorientowali się, że pomysł przypomina Putinowską ustawę o „organizacjach niepożądanych w Rosji”. Nasze Ministerstwo Kultury tych obiekcji nie ma. Zdaniem polityka ma to związek z otwarcie antyreligijną postawą polskiego rządu. Chodzi o zebranie materiału do jakiejś antyreligijnej akcji propagandowej, ale też o ostrzeżenie dla dyrektorów instytucji kultury: tych podmiotów nie promujemy. Bo teraz czas tolerancji i powszechnej miłości, więc pieniądze pójdą na całkiem inne organizacje.
Franciszek Kucharczak