Twórcy filmowej kontynuacji „Cudownego chłopaka” przypominają widzom o tym, że wyobraźnia nie zna granic... I jeszcze, że podobnie jest z niesieniem dobra. „Cudowny chłopak. Biały ptak” w polskich kinach od 2 lutego.
Pamiętamy dzielnego Auggiego. A na pewno pamięta go półtora miliona widzów, którzy podziwiali „Cudownego chłopaka” na ekranach polskich kin. Od tamtej filmowej premiery minęło sześć lat. Jak w tym czasie potoczyło się życie bohaterów? W kontynuacji dzieła zatytułowanej „Cudowny chłopak. Biały ptak” Auggi pojawia się jedynie na fotografii w początkowej scenie. Bo w tej opowieści twórcy skupiają się na postaci Juliena – chłopaka, którego w pierwszej części nie nazwalibyśmy z pewnością cudownym. Poznajemy go na kartach książkowego bestsellera „Cudowny chłopak”, gdy rzuca Auggiemu tuzin raniących słów: „Co ci się stało z twarzą? Palił się twój dom czy co?”. Ostatecznie wylatuje ze szkoły za znęcanie się nad słabszym kolegą. W nowym filmie właśnie trafił do nowojorskiego liceum. Prezentuje się widzowi jako nieco wyobcowany 15-latek, z trudem próbujący nawiązać nowe relacje. Dręczy go wciąż to samo poczucie winy.
Kto czytał książki R.J. Palacio, ten wie, że jest dwóch Julienów. To dlatego akcja filmu Marca Fostera (autora m.in. obrazów „Marzyciel” czy „Krzysiu, gdzie jesteś?”) rozgrywa się zarówno podczas II wojny światowej w okupowanej Francji, jak i we współczesnym, wielokulturowym Nowym Jorku. Do Ameryki przylatuje z Paryża babcia chłopca. Wraca do wydarzeń, które Julien najchętniej zakopałby na dnie pamięci. Wyjawia też tajemnicę z czasów, gdy sama była dzieckiem, a jej opowieść (dwie godziny mijają tak szybko jak teledysk do pięknej ballady) potrząsa emocjami i wnuka, i każdego widza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Sacha