Badanie okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej na podstawie załącznika 13 do konwencji chicagowskiej było najlepszą decyzją, jaką można było podjąć, twierdzi ekspert prawa międzynarodowego prof. Marek Żylicz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Według niego Polska nie mogła mieć żadnego wpływu na to, kogo Rosja wyznaczy do prowadzenia badań. Nasz rząd mógł jednak oczekiwać, że wyznaczona organizacja, czyli MAK, będzie przestrzegać aneksu 13. Historia pokazała, że tak się nie stało, i pod tym względem mamy do Rosji uzasadnione pretensje.
Polska , bo w stosunkach międzynarodowych nie ma żadnego nadrzędnego systemu egzekwowania umów zawieranych między dwoma państwami, mówi Żylicz. - Albo realizacja tych umów jest wymuszana siłą, albo państwa wykonują je z własnej nieprzymuszonej woli i w dobrej wierze. Jednak raport MAK nie jest wiążącą Polskę decyzją i odwołanie byłoby bezprzedmiotowe.
Wielką wadą prawa międzynarodowego jest to, że nie daje stronom możliwości wymuszenia czegokolwiek w razie braku międzynarodowo ustalonych sankcji, mówi profesor. I dodaje, że nawet międzynarodowi specjaliści z zakresu lotnictwa są zgodni co do tego, że międzynarodowy arbitraż w lotnictwie jest nieskuteczny.
Dlatego - dodaje - nie warto w tej sprawie zwracać się do ICAO (Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego), która w ciągu 60 lat nie zakończyła żadnej sprawy wyrokiem czy decyzją. Raport MAK nas nie wiąże. Musimy przygotować własny i przedstawić na arenie międzynarodowej. Jeśli w mediach zagranicznych uda nam się nagłośnić, że rosyjski raport zawierał braki i nieścisłości, będzie to dla nas pewna satysfakcja.
Zdaniem prof. Żylicza po ostatnich wydarzeniach, np. przesłuchaniach prowadzonych przez polskich prokuratorów, widać, że rząd rosyjski rozumie, iż MAK naruszył warunki porozumienia, i teraz stara się to naprawić, np. przez przekazywanie nam kolejnych dowodów.