Czy świat bez ben Ladena będzie bardziej bezpieczny? Niekoniecznie. Nie tylko w krajach arabskich umarli politycy często silniej kształtujący nastroje społeczne aniżeli żywi.
Dla wielu Arabów ben Laden pozostanie symbolem tego, który odwołując się do religii, znalazł sposób, aby upokorzyć Zachód. Popularność ben Ladena wśród muzułmanów była częściowo także wytworem zachodnich mediów, które po upadku komunizmu potrzebowały nowego symbolu zła. Brodaty, ponury Saudyjczyk, rzucający przez internet kolejne fatwy, zapowiadające śmierć naszej cywilizacji, znakomicie do tego się nadawał. Faktem jest, że potrafił narzucić Zachodowi własne reguły walki, nazywane dzisiaj wojną asymetryczną. Stworzona przez niego Al-Kaida (Baza), tworząca rozgałęzioną po całym świecie sieć ugrupowań terrorystycznych, okazała się dla Zachodu bardzo trudnym przeciwnikiem. Nie miała jednego centrum decyzyjnego, nie rozróżniała wojskowych od cywilów, nie przestrzegała żadnych reguł. Wydała Zachodowi bezlitosną wojnę, w której wrogami byli wszyscy.
Franczyza terroryzmu
Atak na Nowy Jork we wrześniu 2001 nadał Al-Kaidzie nowy wymiar. Z luźnej federacji oddziałów bojowych stała się panarabskim ruchem społecznym, swoistą marką, przyciągającą zwolenników islamskiego ekstremizmu z całego świata. Stanisław Guliński, dobrze znający realia krajów arabskich, dla określenia współczesnych wpływów Al-Kaidy także używa określenia nie ze słownika politycznego, ale biznesowego – franchising, czyli po polsku franczyza. Istotą franczyzy jest, że struktura matka daje ludziom bądź środowiskom pragnącym rozwinąć własny biznes swoją markę, wspiera ich kredytami oraz technologią. Główna struktura Al-Kaidy działa jak centrala biznesowego przedsięwzięcia, do której z różnych zakątków świata zgłaszają się bojownicy. W obozach Al-Kaidy otrzymują przeszkolenie, siatkę kontaktów oraz kredyt na zakup broni i werbunek ochotników. Dalej jednak działają już na własny rachunek, choć pod szyldem Al-Kaidy. Ponieważ „logo” Al-Kaidy jest szeroko znane na całym świecie, wielu młodych radykałów, faktycznie niemających związku z Bazą, używa jej logo, aby zdobyć rozgłos w medialnym świecie, a także zapewnić sobie szacunek we własnej społeczności. Nawet krwawy atak terrorystyczny nieznanego nikomu oddziału nie spotka się z takim rozgłosem jak informacja, że dokonała go lokalna jednostka Al-Kaidy. Na tej zasadzie działa franczyza terroryzmu, przyciągając do Al-Kaidy kolejnych radykałów, choć nie tylko. Częścią problemu Al-Kaidy jest bowiem przenikanie się i płynna granica między twardym rdzeniem terrorystycznym a oplatającymi ją strukturami organizacji charytatywnych, gospodarczych bądź edukacyjnych. W dobie elektronicznej komunikacji oraz bankowości można tworzyć skuteczne struktury bez sztywnych powiązań. Dlatego bez względu na to, czy ben Laden rzeczywiście nadal zajmował w Al-Kaidzie kluczowe miejsce, jak twierdzą Amerykanie, czy też pełnił jednie rolę honorowego emeryta, o czym przekonują służby pakistańskie, jego śmierć nie wstrząśnie podstawami ruchu.
Potencjał frustracji
W świecie islamskim jeszcze długo nie będzie brakowało miejsc, w których oferta przyjęcia roli mudżahedina (bojownika w świętej wojnie przeciwko wrogom islamu), nawet z perspektywą samobójczej śmierci w ataku terrorystycznym, będzie bardziej pociągająca aniżeli nędzna wegetacja na obrzeżach współczesnej cywilizacji. Zwłaszcza jeśli kandydat na męczennika ma pewność, że umierając za sprawę, nie tylko zapewnia sobie sławę wśród współwyznawców, ale także może liczyć na niemałe wsparcie dla swojej rodziny. I nie chodzi tu tylko o nędzę i zacofanie technologiczne świata arabskiego, ale przede wszystkim poczucie narastającej frustracji wobec całego świata. Młody Arab, zwraca uwagę Stanisław Guliński, uczy się w szkole o wspaniałej przeszłości cywilizacji islamskiej, która stworzyła wybitną kulturę, wielkie imperia oraz społeczeństwo, mające w poprzednich wiekach dokonania większe niż cywilizacja europejska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.