Zakotwiczeni – trwamy!
Anatolij Łunaczarski (1875–1933), radziecki filozof i teoretyk kultury, twórca bolszewickiego systemu oświaty i wychowania, pisał tak: „Religia jest jak gwóźdź: kiedy uderzysz w głowę, wbijasz go tylko głębiej… Potrzebne są obcęgi. Religię trzeba schwycić mocno, podważyć od spodu – nie trzeba jej bić z góry, ale wyciągać, wyciągać z korzeniami. To zaś można osiągnąć tylko naukową propagandą, poprzez moralną i artystyczną edukację mas” (z książki Łunaczarskiego pt. „Dlaczego nie wolno wierzyć w Boga”, cyt. za A. Nowak, „Czas walki z Bogiem”).
Czy to działa? Czy obcęgi pracują skutecznie?
Kardynał Jean-Claude Hollerich, relator generalny Synodu o synodalności, były przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej, zadowolony z dobrych notowań partii zielonych w wyborach do Europarlamentu oraz ze słabych wyników partii populistycznych, zaniepokojony jednak tym, że wśród elektoratu populistów jest tak wielu katolików, mówił 27 maja 2019 r. tak: „Katolicy głosują na populistów, bo nasz katolicyzm nie jest żywy. Ilu ludzi modli się dziś w Europie? Są ludzie, którzy obnoszą się ze swym różańcem, ale nie wiem, czy się modlą. Modlić się oznacza mieć serce otwarte na Boga, który może zmienić moje życie. A to oznacza ryzyko, pewien trud. (…) Tego nie ma w naszym Kościele. Staliśmy się Kościołem bardzo rytualnym, bardziej ideologicznym niż pełnym wiary. Potrzebujemy nawrócenia Kościoła w Europie, by spotkać Boga w dzisiejszej rzeczywistości. Bóg przez nią przemawia do nas, a my Go nie słuchamy” (cyt. za KAI).
Aktualny relator generalny synodu nie mieszał się, rzecz jasna, do polityki. Mówił jedynie, jak rozumiem, że słuchanie Boga i nawrócenie Kościoła, owoce zmieniającej życie prawdziwej modlitwy, powinny prowadzić do głosowania na zielonych. Co byłoby mniej ideologiczne.
Kapituła Generalna Sióstr Sacré Coeur z 2016 roku tak rozumie istotę swojego zgromadzenia: „Zgromadzenie jest jak Ciało poruszane od środka przez Miłość. W tym ciele, w różnorakich formach powiązań toczy się życie, dając każdej z jego części energię i elastyczność. Co dotyka jedną z części, dotyka całe ciało. Ciało to należy do wielkiego ekosystemu, będącego w procesie transformacji i też musi podlegać procesom przemian: otwierać swoje zmysły, postawić swoje bose stopy mocno na ziemi i zestroić swój oddech z pulsem Życia”.
Symbolem kapituły był indiański łapacz snów (dreamcatcher), mający według wierzeń plemion Kri i Odżibwejów magiczne właściwości wyłapywania złych snów, a przepuszczania dobrych.
„Wasze ciało to nie świątynia, lecz park rozrywki. Zabawcie się” – pisał Anthony Bourdain, gwiazda książek i programów kulinarnych. Popełnił samobójstwo w wieku 62 lat. Felieton na łamach „Tygodnika Powszechnego” (17.06.2018 r.) poświęcił mu Paweł Bravo, autor jednego ze zwycięskich haseł konkursu organizowanego w 2005 roku (po śmierci Jana Pawła II) przez Fundację dla Wolności i „Gazetę Wyborczą” w ramach kampanii społecznej „Tiszert dla wolności”. Hasło pamiętamy, ale może warto je przypomnieć: „Nie płakałem/am po papieżu”.
Czy to wszystko ma ze sobą coś wspólnego? Może tak, może nie.
W każdym razie wynik zmagań gwoździa czy to z młotkiem, czy z obcęgami jest otwarty. Bowiem ani kafar, ani kleszcze nie dadzą rady skrzyżowanej belce. Tak o tym pisze Marzanna Lesiakowska-Jabłońska w wierszu „Sens życia”, przysłanym mi przed rokiem w e-mailu:
Życie nasze, choć z pozoru łatwe,
Popłynęło wbrew nurtom współczesnego świata.
Walcząc z wodą o przetrwanie,
Chwytaliśmy płynące obok resztki minionych czasów.
Drzazgi to były jedynie
I wydobyć się po nich na brzeg nie było sposobu.
Dryfowaliśmy, wciąż szukając oparcia, cumy czy korzeni.
Lekkość otaczającego świata nie dawała szansy zanurzenia się w głębię.
Jak powietrzny balon – zbyt lekki by płynąć –
– zbyt ciężki by pofrunąć,
Unosiliśmy się z prądem,
Który niósł wszystko napotkane po drodze.
Gdyby nie te ciężkie, skrzyżowane belki,
Które zaczepiły nas i zakotwiczyły,
Bylibyśmy jak smuga mgły na wodzie,
Ginąca w blasku promieni słonecznych
I rozpraszana powiewami porannego wiatru.
Zakotwiczeni – trwamy!
ks. Jerzy Szymik