Odchodzą z Kościoła, rezygnują z religii, Bóg dla nich już nic nie znaczy – krzyczą media. Nieprawda, młodzi wracają do Boga, bo nikt nie wypełni pustki ich pokolenia, tylko On.
Mateusz trzecią godzinę siedział i patrzył w ścianę. Nic mu się nie chciało, nic nie miało sensu. Jego młody organizm był przeciążony. Odkąd poszedł do średniej szkoły, wziął na siebie zbyt wiele obowiązków. Jako młody człowiek został przewodniczącym samorządu i chciał jak najlepiej wypełniać tam obowiązki, do tego nauka, której starał się sprostać, i inne aktywności podejmowane na co dzień, w tym ministrantura. – Choć z tym akurat było tak, że chodziłem na Mszę, nadal służyłem, ale w środku czułem pustkę, taką mega – wspomina. Czy to była depresja? Mateusz myśli, że mogło tak być, bo zbyt wiele wziął na siebie, a nie pomyślał, by kogokolwiek prosić o pomoc. Jego życie, jak mówi, uratowały „koronaferie” podczas pandemii. Kiedy został w domu i uczył się zdalnie, wreszcie zregenerował siły. Ale bez Boga, na razie jeszcze ciągle bez Niego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Widera-Podsiadło